piątek, 9 października 2015

Rozdział 21


(Perspektywa Em)

Cały czas zastanawiam się co robić, niby wszyscy mnie wspierają jest duże grono fanek, które mnie wspierają ale boje się że ktoś z rodziny Nialla myśli tak samo... Ugh dlaczego życie jest tak skomplikowane? Co do Nialla to cały czas jest przy mnie i małym ale wiem, ze boli go to jak go unikam bo się nadzwyczajnej w świecie boje i nic tego nie zmieni. No cóż czas z kimś porozmawiać. Wiem że jest środek nocy ale z tym wariatem zawsze można pogadać. Wysunęłam się spod ciepłej pościeli i ruszyłam po cichu aby nie obudzić Nialla ani małego. Zeszłam na dół i ruszyłam do domu Adamsów. Usmiechnełam sie widząc zapalone światło w kuchni wiec pewnie drzwi są otwarte. Weszłam po cichu i ruszyłam prosto do kuchni a tam co Robert szokujący się w środku nocy do pracy czyli pewnie ma akcje i zmartwiona Aneta.

-Robert ale uważaj na siebie proszę- powiedziała Aneta tuląc się do swojego męża.

-Słoneczko nic mi nie będzie a kiedy rano się obudzisz będę leżał przy tobie obiecuje.-ucałował jej czoło.- Emili zrób zdjęcie będzie na dłużej i co ty tu robisz o tej godzinie?-zaśmiał się i teraz przyglądali się mi na co zarumieniłam się zażenowana.

-Chciałam popadać ale ty gdzieś jedziesz- odparłam.

- Pogadaj z Aneta ona ci pomoże a ja będę rano a i muszę napisać do Collins.- pocałował moje czoło po czym musnął usta Anety i wyszedł.

-Siadaj już nam robię herbatę a ty się e końcu wygadaj.-zaśmiała się. Podziwiam ją,  jej mąż właśnie pojechał na akcję, z której może nie wrócić a ona nie daje po sobie poznać że umiera ze strachu o niego.

-Chodzi o te hejty- westchnęłam siadając przy wyspie.- Ja wiem, że inni i wy jesteście po mojej stronie wiem że nie złapałam Ni na dziecko ale to boli że fanki którą ja sama jestem sądzą że tak jest. Nie wiem co mam robić dziewczyn nie ma a Niall myśli że chce od niego odejść...-spuściłam głowę wzdychając cicho.

-Słonko to że nie ma tu dziewczyn nic nie znaczy jesteś silna i dajesz rade  bez nich to po pierwsze po drugie nie pokazuj hejterkom że jest ci przykro tylko pokaz im że jesteś silną kobietom, partnerką Nialla Horana i nie dasz sobą pomiatać a po trzecie i najważniejsze nie unikaj blondaska bo on cierpi razem z tobą i też nie wie co ma robić aby było dobrze.- wow Aneta to jednak ma gadane i ma racje nie mogę się poddawać ani nie mogę stracić Nialla o co to nie.

-Jesteś kochana- mocno ją przytuliłam po czym pobiegłam do domu. Czas pokazać na co mnie stać i  udowodnić Niallowi że go nie zostawię choćby nie wiem co.

(Perspektywa Louisa)

Ja wielce boski, seksowny i mega zajebisty Louis William Tomlinson pokaże im tej nocy co to znaczy być na wakacjach z taką zajebistością  jak ją i nie ma wyjątków nawet mój mały aniołek, który tak nawiasem mówiąc właśnie słodko śpi koło mnie ucierpi. Wstałem powoli i ruszyłem najpierw do apartamentu państwa Styles'ów. Uśmiechnąłem sie widząc ich śpiących. Już nie długo co by im tu zrobić...wiem przecież mam plan. Wziąłem klatkę z myszami które kazałem kupić i wpuściłem je do walizki Duśki następnie posypałem proszkiem powodującym swędzenie i polałem ciuchy Hazzy różową farbą bo jutro i tak nie będziemy mieli czasu na zakupy tylko prosto na lotnisko po śniadaniu. Jak już z nimi "skończyłem ruszyłem dumny do apartamentu państwa Payne'ów gdzie zawiesiłem nad łóżkiem pełno łyżeczek specjalnie dla Li. Patt choć były utrudnienia to pofarbowałem pianka włosy na zielono wiecie on podobno uspokaja. Zaśmiałem się i ruszyłem do po mojego apartamentu i Caro. Najlepsze na koniec. Jako iż Caro boi się różnego rodzaju robactwa to w naszej łazience je zastanie zaraz po wejściu bo spadną na jej głowę. Lou jesteś trupem ale było warto. Położyłem się i wróciłem do spania.

(Perspektywa Patt)

Obudził mnie przeraźliwy krzyk Liama. Co jest kurwa grane?! Podniosłam się a nad naszym łóżkiem wisiało pełno łyżeczek... Okey co one tu robią?!

-Liam spokojnie -zwaliłam go z łóżka a gdy się podniósł zaczął się śmiać a raczej płakać ze śmiechu.

-T..tw..twoje włosy- wyjęczał przez śmiech.

Zerwałam się z łóżka biegnąc do łazienki. Pisnęłam przerażona i byłam pewna ze było mnie słychać w całym hotelu. Po chwili usłyszałam przerażony pisk Caro. Ruszyłam z Liamem do jej pokoju a tam co Car cała w robalach. Kurwa zabije tego co nam to zrobił. Może i z innej perspektywy było by to zabawne ale ona nienawidzi robaków. Zaczęłam je powoli z niej ściągać.

-Car nie mdlej- patrzyłam na jej blada twarz i przerażony wzrok.

-Nie zrobi tego- Tomlinson śmiał się jak popierdolony.

- Zamknij się bo to był twój kurwa pomysł a ja się zemszczę i nie będzie kurwa miło!!- wrzasnęła na niego tak ze zamilkł i aż się cofnął. I dobrze mu tak bo no sorry ale przegiął. Do pokoju wszedł Harry ubrany na różowo i w dodatku cały się drapał.

- Kto wpadł na ten głupi pomysł?!- warknął a jak zobaczył Collins bojowo nastawiona do Tomlinsona już wszystko wiedział. Liam zabrał Hazze do nas i dal mu swoje rzeczy.

-Ide sprawdzić co z Klaudia a wy macie się tu nie pozabijać i przygotować bo jedziemy na lotnisko.- Car prychnęła na Lou i weszła do łazienki. Podreptałam do pokoju Duśki której jeszcze nic nie było bo wstawała dopiero z łóżka.

-Co to za wrzaski z rana?- spytała zaspana. Aww jest urocza rano.

-Tommo zrobił wszystkim żarty wiec uważaj.-ostrzegłam ja i położyłam sie na jej łóżku a ona pokiwała i ukucnęła przy swojej walizce, którą już po chwili otworzyła a z niej wyskoczyły białe myszy. Po raz kolejny dziś jedna z nas piszczy.

-Zabije chuja- warknęła.

-Lou dziś przegiął - pokręciłam  głową z dezaprobatą.

*Perspektywa  Roberta*

Dzisiaj te cipy wracają więc  muszę ich z lotniska odebrać...a co jakbym tak całkiem przez przypadek o nich zapomniał?  Hmm....nie nie zrobię tego Collins stęskniłem  się za nią a raczej za tym jej ciętym  pyskiem.

- szefie pojedzie dziś pan na patrol z młodzikiem? -  mój asystent wszedł do mojego gabinetu.

- Co powiedziałem  na odprawie? -powiedziałem  ostro.

- Dam go komuś innemu- odparł  mi i szybko się zmył.  Co za ludzie mów im coś a oni się nie słuchają.

- Robercik kochanie Ty moje!- usłyszałem za sobą irytujący głosik Horana.

-Czego?- warknąłem.

-Idziemy na lunch -wytargał  mnie z gabinetu i zaciągnął do ich tur busa. 

- Samochód ci nie wystarcza?-zmarszczyłem  brwi.

- Wiesz panie są ostatnio smutne wiec je rozweselimy -wskazał na dwa stroje kurczaków. Zaśmiałem się.

- Myślisz że ja się w to obiorę?- zadrwiłem. -  Będę najlepszym  kurczakiem ever. 

* Perspektywa Patt *

Z lotniska miał nas odebrać Robert ale nie przyjechał. Ugh co za pacan.  Stoimy i czekamy na taksówki  a Car się wykłóca  bo nie chce jechać z Lou mimo iż ten przeprosił już nas a ja to chyba z milion razy ale ona nieugięta  jest.

- Car pojedziesz z Li a ja z Lou- powiedziałam  już podirytowana  ich zachowaniem a Carolain  od razu przytuliła  się do Liama.

- Loui nie oddam ci mojej małej siostrzyczka - Li tulił  Car a ona pokazała  język Tommo.

- Wy pamiętacie o tym że  zdecydowaliście  się razem zamieszkać?-zapytała ich Duśka.

- Ale nie śpi ze mną ma swoją sypialnie i on jedzie w trasę a ja nie - prychnęła Car..

* narrator 3 os. *

Wszyscy z lotniska się rozjechali  się do swoich nowych apartamentów. Oczywiście Li upominał  Cariś że Louis'owi na niej zależy i nie może być dla niego taka ostra. O i nawet Patt upominała  i doradzała  Lou jak ma ją przeprosić.  W tym czasie Hazza i Duśka  zachowywali się jak zakochani nastolatkowie. Ciągle się miziali, szeptali  czułe słówka i byli tacy a za bardzo słodcy. Tym czasem w ich nadal 'rodzinnym' domu Robert i Niall odstawiali  niezłe show dla pań. Wszyscy byli szczęśliwi oj tak i nic tego nie zepsuje ja wam to mówię. Panie i panowie mieszkali w trzech sąsiadujących ze sobą apartamentowcach.

- apartament Pali -


- Apartament Karry :

-Apartament Larolayn -



Jako że zbliżają się święta wszyscy będą zapracowani bez wyjątku ale zapowiadają się boskie święta. O tak..

Reszty dowiecie się później.