wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 17


(perspektywa Em )

Mozolnie otworzyłam oczy. Cholera !! Znowu białe ściany tej zakichanej i znienawidzonej przeze mnie szpitalnej sali. Ja chcę już do domu !!!  Czuję się już dobrze , dzidziuś także , o Car nawet nie wspomnę , więc dlaczego nas tu trzymają ?! Ani nic dobrego do jedzenia a ja teraz jestem głodna za dwoje , ani żadnej rozrywki , tu się po prostu umiera z nudów ! Spojrzałam w stronę Car ale wiedziałam ,że nie mam na co liczyć bo wczoraj banda długo u nas siedziała. Spała jak zabita i nawet gdyby budynek się walił byłby kłopot z jej obudzeniem. Głośno westchnęłam.

- Tak Em ja też chcę do domu , i tak uprzedzę twoje pytanie już nie śpię –usłyszałam cichy bełkot.

Spojrzałam w stronę Car i nie mogłam powstrzymać śmiechu. Chwilę później śmiałyśmy się obie do łez. Nagle rozbrzmiało pukanie do drzwi ale żadna z nas nie miała siły powiedzieć proszę . Do środka wślizgnęła się głowa doktora Richardsa.

-Dzień dobry moje śliczne panie. Widzę , że humorki dopisują , to się bardzo dobrze składa – powiedział, witając się z nami.

-A dzień dobry , tak dzisiaj humorki są świetne. Doktorze jakieś plany co do nas ? – powiedziała zalotnie Car, trzepocząc rzęsami.

Ta to chyba nigdy się nie powstrzyma. Diabeł nie dziewczyna ! Victor , bo tak ma na imię doktor Richards ukazał swój boski, holiłudzki uśmiech i przytaknął domysłom Car.

-Dzisiaj wypisuję was do domu. Wasi bliscy powiadomieni a przyjedzie po was niejaki Robert  około szesnastej – odparł a gdy mówił o Robercie spojrzał znacząco na Car. Oj żebyś ty wiedział jak jest naprawdę , to byś uciekł z krzykiem.

Moja wewnętrzna bogini zaczęła robić salta , piruety i skakać z radości jak głupia. Już nie mogę się doczekać !!! Spojrzałyśmy na siebie znacząco. W środku obie czułyśmy to samo – niezmierną radość ale nie zaszkodzi podroczyć się z Victorem. Zrobiłyśmy niepocieszne miny i udawałyśmy nadąsane.

-Ej dziewczęta a co to za miny? – zapytał siadając na stołku pomiędzy naszymi łóżkami.

-No bo doktorze –zaczęła Car – My wcale nie chcemy się z panem rozstawać . Jest nam tu dobrze a opiekę to mamy najlepszą w całym Londynie jak nie w całej Anglii – dokończyła.

Zaśmiałam się pod nosem. Panie i panowie oto Carolain Rose Collins mistrzyni flirtu . żartu i kłamstwa. Chyba nikt tak dobrze nie umie kłamać nawet moja siostra , której mi bardzo brakuje. Ben spojrzał na nas przymrużonymi oczami a ja po raz kolejny nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Po chwili dołączył do mnie Victor i Car.

-Oczywiście wam wierzę i z mojej strony jest tak samo. Nie chcę abyście mnie opuszczały ale mus to mus moje panie – odpowiedział

-Tak jasne jasne – odparłam , drocząc się.

Powoli odchyliłam kołdrę i spuściłam nogi na ziemię. O boziuuu jak ja długo nie wstawałam. Gdy lekko uniosłam pupę znad łóżka , Victor poderwał się aby w razie czego mnie asekurować. Spojrzałam na niego wdzięcznie a on odpowiedział uśmiechem. Wyprostowałam się całkiem i zrobiłam maleńki krok w przód. Nogi miałam jak z waty i kręciło mi się w głowie.

-Nie możecie się przemęczać ty Em szczególnie – powiedział a ja przewróciłam oczami tak jak to robili Michał i Duśka – Macie dużo pić, jeść regularnie posiłki , zero stresu i musicie brać tabletki które wam przepiszę a będziecie zdrowe jak rybki – kontynuował wychodząc

-Adios moje śliczne – i zniknął za drzwiami.

-Jaki bajerant – powiedziała Car wstając. Z nią jest chyba lepiej bo nie miała większego problemu.

-Ty nie lepsza – dogryzłam jej

-No może – pokiwała głową – Idę do toalety i zadzwonię do Roberta – powiedziała i wyszła.

Podeszłam do okna i zaczęłam kontemplować nad wydarzeniami ostatnich tygodni. O tym ,że prawie pożegnałam się z życiem w wieku dwudziestu lat przez swoje łakomstwo ….

S: CO TY PIEPRZYSZ ?! Przecież to nie twoja wina ! Jadłaś bo mogłaś , a skąd miałaś wiedzieć , że Swift je zatruła bo jest pierdolnięta na głowę !!! Daruj więc sobie , co ?

No dobra , może i masz rację.

S: Nie może tylko na pewno !

TAK , na pewno masz rację. Dalej myślałam o tym , że Pat z Li się pokłócili i rozstali i to chyba bardzo poważna sprawa. No i chyba o najważniejszym , że będę mamą. Położyłam rękę na moim jeszcze płaskim  brzuchu i szepnęłam

-Cześć istotko , którą noszę pod sercem. Wiem , że jeszcze jesteś malutka ale rośnij spokojnie i zdrowo. Wiesz tatuś wolałby chłopczyka ale będziemy cię kochać bez względu na wszystko. Kocham cie widzimy się za osiem miesięcy kochanie.

Do oczu napłynęły mi łzy i powoli przemierzały policzki.

-Kurcze , jak dobrze było się załatwić normalnie do kibelka a nie do kaczki czy innego tam ustrojstwa – powiedziała Car uśmiechając się promiennie. Otarłam dyskretnie łzy i odwróciłam się w jej stronę również uśmiechając . Spojrzała na mnie i uśmiech zniknął z jej twarzy.

-Ej skarbie co się stało ? Czemu płaczesz ?- zapytała z troską. Cholera nic się nie da przed nią ukryć

-To łzy szczęścia i tyle. Będę mamą – odparłam, znów roniąc łzy. Podeszła i chwyciła mnie za ręce.

-A ja ciotką ! – zapiszczała- Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Pamiętaj jesteśmy z tobą , zawsze możesz na nas liczyć i prosić o pomoc. Razem damy radę. Poza tym Niall jest bardzo odpowiedzialny i podoła zadaniu ojca. Zobaczysz to będzie najbardziej rozpieszczony malec na świecie – powiedziała mocno mnie przytulając.

Tak teraz już wszystko będzie dobrze.

( perspektywa Harrego)

Gdy tylko dostaliśmy cynk ,że dziewczęta wracają do domu, zabraliśmy się do roboty. Wydamy najlepsze przyjęcie powitalne jakie świat widział. Ja i Duśka ruszyliśmy na zakupy, Pat i Rudy wzięli się za sprzątanie , Ala , Mati i Zayn za dekoracje a reszta w sumie sam nie mam pojęcia.  Robert z Horanem mieli odebrać laski o szesnastej więc musimy się spieszyć . W sumie miało być nas bardzo dużooo. Jechaliśmy z Klaudią główną ulicą , czułem się szczęśliwy wiedząc ,że jest obok i jest moja.

-Co się tak uśmiechasz pod nosem ?- zapytała , wyrywając mnie z rozmyślań. Była dzisiaj pełna energii i wyglądała nadzwyczaj pięknie z iskierkami w oczach ale dosyć często się zamyślała.

-A nie nic takiego – odpowiedziałem a mój uśmiech zrobił się jeszcze większy.

-Okey skoro nic takiego, to nie drążę tematu – powiedziała chichocząc

-A ty o czym tak myślisz cały czas?- zapytałem chcąc się dowiedzieć co ją gryzie.

Patrzyła na droge a jej twarz nie wyrażała emocji.

- Rozmawiałam z mamą przez telefon , dowiedziała się , że Em jest w ciąży i nie ukrywajmy nie jest zadowolona. Mają przylecieć w tym tygodniu

Oj chyba nie będzie to przyjemna wizyta.

-To nie będzie przyjemna wizyta. Ona jest młodsza ode mnie a będzie mieć dziecko !!! Dostanie mi się za to , że jej nie dopilnowałam i ,że teraz zmarnuje sobie życie.

Akurat dojechaliśmy pod sklep , zgasiłem silnik i spojrzałem w jej stronę

-Nawet tak nie myśl. Ma 20 lat  i fakt jest młoda ale świadoma tego co robi a jeśli nie ona to Niall na tysiąc procent. Nie możesz się za to obwiniać , przecież nie mogłaś iść z nimi do sypialni i nadzorować tego co robili. No cóż stało się , nie warto tego rozgrzebywać , teraz trzeba myśleć o przyszłości o tym co będzie a zobaczysz z rodzicami na pewno wszystko się wyjaśni. – powiedziałem próbując ją pocieszyć. Nieskromnie mówiąc ta mowa była bardzo dobra i mam nadzieję , że skuteczna.

-Masz rację , dziękuję. Dobra nie mówmy o tym i chodźmy na te zakupy – powiedziała znowu się uśmiechając. Uff ulżyło mi , że chociaż na chwilę przegoniłem jej problemy a później będziemy się martwić co i jak. Gdy wysiedliśmy zauważyłem , że jej spodenki odkrywają odrobinkę za dużo. Obecni na parkingu faceci wgapiali się w nią swoimi wygłodniałymi oczami. Nie podoba mi się to. Spojrzałem na dwóch gości przy białym mercedesie i posłałem im gniewne spojrzenie. Klaudia zauważyła to i się uśmiechnęła.

-Oj Hazz , daj spokój – powiedziała splatając nasze dłonie.

Spojrzałem udając zdziwienie.

- Przecież nic nie mówię !

-Nie musisz – odparła i ruszyliśmy do sklepu. Mijając białego mercedesa położyłem swoją rękę na pośladkach Duśki.  Ta spojrzała na mnie z ukosa , chichocząc.  Weszliśmy do środka. Każde z nas wzięło osobny wózek , gdyż jak spojrzałem na listę , oszacowałem , że w jeden się nie zmieścimy. Listę rozdzieliliśmy po połowie i podążyliśmy między półki. Nie bardzo podobał mi się pomysł abyśmy się rozdzielili , ale to bzdura aby się o to spierać. Zacząłem pakować do koszyka to co miałem zapisane na liście , a robiłem to trzy razy szybciej niż zwykle , by móc dołączyć do Duśki. Byłem z siebie dumny , gdy po piętnastu minutach koszyk był pełny po brzegi a lista zrealizowana. Udałem się w stronę kas , szukając wzrokiem pięknej. Od teraz tak będę ją nazywać „PIĘKNA”. Zauważyłem ją przy regałach z trunkami. Niestety nie była sama. „Kurwa !” zakląłem w duchu. Podszedłem do niej od tyłu i objąłem w talii.

-O Harry – powiedziała, przysuwając się do mnie bliżej. O tak kolego ona jest moja. Spojrzałem na jego twarz, chyba nie był wniebowzięty.

-Cześć Harry – powiedział , obrzydliwie miło ten Nick Jones. Nie dam się sprowokować .

-Witaj Nick- powiedziałem równie obrzydliwie miło.

-Kochanie , Nick pojawi się dzisiaj wieczorem na przyjęciu- oznajmiła mi , patrząc na mnie uważnie. Gdy ja przetwarzałem i hamowałem się aby nie wybuchnąć , ona czując co się święci , włożyła swoją dłoń pod moją koszulkę , dotykając moje plecy swoimi chłodnymi dłońmi. No i jak jej nie ulec , no ?!

- Pewnie im więcej nas tym weselej –odpowiedziałem , wwiercając się w nią moim wzrokiem. Zacisnęła usta w cienką linię , powstrzymując śmiech. Oboje wiedzieliśmy co to znaczy.

-Skarbie musimy już iść- powiedziałem , każde słowo wypowiadając bardzo dobitnie

-Tak racja, tak więc do wieczora Nick

-Do wieczora – odparł i zniknął

Nie spuszczałem wzroku z pięknej czekając na jakiekolwiek słowa wyjaśnienia za tę prowokację , lecz ona pchając swój wózek udała się do kas.

O nie ja tak tego nie zostawię.

( perspektywa Pat)

W sumie to ta nasza wielka chałupa nie jest taka brudna.  Zdążyliśmy się z Rudym uwinąć w oka mgnieniu.  Stałam właśnie przy oknie , dzierżąc w dłoni szklankę z whisky , gdy pod dom zajechali Klaudia i Harry. No nareszcie ! Już zaczynało mi się nudzić a teraz będziemy razem robić papu. Najpierw z auta wyskoczyła Duśka a po chwili Hazz , który rzucił się za nią w pogoń. Wyglądało komicznie. Kiedy już doszli do porozumienia , zakładam , że chwilowego bo Styles tak łatwo nie odpuszcza i zaczęli wyciągać torby z bagażnika, zadzwonił mój telefon. To Ben.

*rozmowa telefoniczna*

- Cześć Beny – rzuciłam na powitanie

-Cześć Pat , mam dla Ciebie same wspaniałe wieści- odparł

-No to zamieniam się w słuch

-Tak więc już w tym tygodniu puszczą twój singiel w radiu, także nasłuchuj uważnie a w przyszłym tygodniu ruszają prace nad teledyskiem !! Mała ale masz branie , w  wytwórni powiedzieli ,że masz wielki talent i chcą go wykorzystać. Podpiszą z tobą umowę na cztery lata również w przyszłym tygodniu. Wiesz co się będzie teraz działo ?! Wywiady , koncerty , trasy koncertowe , fani , sława i pieniądze. No muszę ci pogratulować.

Słuchałam tego jak zahipnotyzowana. Nigdy nie marzyłam o czymś takim …. Nie no dobra marzyłam ale nigdy nie pomyślałabym , że w ogóle się to ziści. A teraz ??! Będę gwiazdą chociaż nie chciałam postrzegać tego w taki sposób. Wolę myśleć o tym tak, że po prostu robię to co kocham , ludzie tego słuchają i sprawia to przyjemność zarówno im jak i mnie. Robie to w 90% dla nich i w 10% dla siebie , bo bez nich nie będzie nic. To ich wsparcie i support dadzą mi siłę.

-Halooo Pat jesteś tam ????!!!!

O matko tak się zamyśliłam ,że zapomniałam o Benie.

-Tak jestem jestem , przepraszam zamyśliłam się

-No i prawidłowo bo masz nad czym myśleć kochana. Dobra ja kończę bo mam jeszcze masę roboty. Zadzwonię w najbliższym czasie. Na razie mała – powiedział i się rozłączył. Ooo boziu  , jak bardzo się cieszę !!! Dzisiaj mamy faktycznie co świętować.  Wyszłam pod dom gdyż nasze papużki nie dawały sobie rady z ilością toreb.

- No na moje oko wykupiliście cały sklep – powiedziałam opierając się o poręcz przy schodach.

- Na mnie nie patrz , to wszystko jej wina – powiedział Hazz , w swojej obronie. Klaudia skarciła go wzrokiem , ale w jej oczach czaiło się rozbawienie.

- No wielkie dzięki skarbie, ale tak przyznaję się do winy. Bierzcie pod uwagę Horana, podwójny apetyt mojej siostry i wygłodzoną Caro a do tego reszta gości , więc będziecie mi dziękować a teraz dosyć gadania i do roboty – powiedziała z pełnym zadowoleniem.

- No tak racja. Mam nadzieję , że nie doszukiwałaś się limitu na swojej karcie bez limitu – powiedziałam. Spojrzałyśmy na siebie i wybuchłyśmy śmiechem . Biedny Harry stał obok i przypatrywał nam się ze współczuciem  ,a po drugie nie wiedział o co chodzi.

-Wiesz jeśli chodzi o płatności , no płacił ten tu pan a jak widać na biednego nie trafiło. Chyba muszę częściej z nim na zakupy wychodzić – powiedziała Klaudia znikając w drzwiach

- W co ja się wpakowałem, ona mnie kiedyś wykończy ! – powiedział Hazz , patrząc w niebo.

- No cóż kochany na coś trzeba umrzeć – powiedziałam klepiąc go po plecach i również udałam się do domu. Po rozpakowaniu tej masy siatek , ostro wzięliśmy się do roboty, gadając, non stop się śmiejąc i śpiewając. Niezły z nas zespół. Harry opowiedział nam swoje dzieciństwo , jak pracował w piekarni , jak postanowił wziąć udział w castingu do X Factora i jak poznał chłopców. Uwierzcie mi przezabawne historie , można się uśmiać do łez. Oderwałam się od tej sprawy z Liamem i jeśli o nim gadaliśmy , nie przeszkadzało mi to. Nic nie zepsuje mi dzisiejszego dnia , chociaż boli mnie , że go dzisiaj z nami nie będzie. Dużo się o nim dowiedziałam , zwłaszcza , że pewnie sam by mi tego nie powiedział. Później Duśka opowiedziała mu o swoim dzieciństwie , czyli w sumie o naszym dzieciństwie. Też się chłopak miał z czego pośmiać. O czym Klaudia zapomniała , ja uzupełniałam. Na przykład jak wybiłam koledze zęba w przedszkolu, oczywiście całkiem przypadkowo a cały opiernicz od rodziców naszych i tego chłopca  i pani w przedszkolu zebrała Klaudia , bo ja byłam uważana za tego „aniołka” a ona za „diabełka”. To tylko jedna z miliona komicznych sytuacji. Dobrze się poczułam , odrywając od problemów i wspominając stare dobre czasy. Nagle  stanęłam jak wryta , usłyszałam swoją piosenkę w radiu i chyba nie tylko ja się kapnęłam. Odwróciłam się stronę Klaudii i Harryego. Stali i wpatrywali się we mnie , zszokowani.

- Zaraz wam wszystko wyjaśnię – wybąkałam  zawstydzona .

- No ja myślę – powiedziała Duśka tupiąc nogą.

Oooł.

( perspektywa Zayna )

Siedzieliśmy z Alą i Matim w ogrodzie już dobre półtorej godziny. I efekty naszej pracy były imponujące. Mati jest cudowny , to żywe srebro. Jeśli zna się Em , Alę i Duśkę to można dostrzec , że mały to mieszanka tych trzech dam oraz na pewno swojego ojca , którego nie znam i niestety nie poznam, a może i stety. Ogród z racji , że był ogromny , potrzebował dużo pracy ale daliśmy radę. Na środku stały stoły , które wkrótce zapełnią się jedzeniem , barek z trunkami , parkiet do tańca , mnóstwo świeczek, lampionów i girland żarówek tak aby jak zapadnie zmrok było to najpiękniejsze miejsce na świecie , leżaki, pufy , poduszki , koce , podgrzewany basen , freesbee, grill no i doborowe towarzystwo. Impreza będzie genialna.

- Mamo jestem głodny – zajęczał młody

- Idź do kuchni tam jest ciocia , na pewno ma coś pysznego dla ciebie – powiedziała Ala a mały wystrzelił jak petarda. Zażyłość między tą czwórką ( Alą , Klaudią , Em i Matim ) jest cudowna. Jest to jedna wielka rodzina. Hmmm w sumie teraz wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną . Ala spojrzała na mnie z pod swoich długich rzęs. Wiedziałem , że czymś się denerwuje bo miętoliła róg swojej bluzki.

- Co się dzieje ??- zapytałem pokazując aby usiadła na krześle

Ona przewróciła oczami i z frustracją usiadła na wskazanym miejscu. Oho coś się święci.

- No co się dzieje , ej mi możesz powiedzieć !- naciskałem po zaczynała zżerać mnie ciekawość

-No bo ja zrobiłam coś złego – wybąkała pod nosem

Moje źrenice momentalnie się powiększyły a puls zwolnił…..

- Złego to znaczy ?- próbowałem powiedzieć to tak aby brzmiało normalnie ale chyba mi ciutkę nie wyszło. Spojrzała na mnie i zaśmiała a ja poczułem minimalną ulgę.

- Nie nie nie to nic aż tak strasznego ale Pat może mnie znienawidzić – dodała

Pat ?! O kurna czyżbyśmy myśleli i zrobili to samo ??

- Kontynuuj zaczyna się robić ciekawie

- No więc ja ….

- Zaprosiłaś Li na imprezę – strzeliłem

Rzuciła mi spojrzenie pełne , podejrzliwości ale i ulgi

- Tak a skąd wiesz ?

- Hmm bo zrobiłem to samo

Zaczęliśmy śmiać się obydwoje , chociaż fakt jak Pat się dowie to nas zabije a jest dzisiaj w  tak dobrym humorze.

- A co zrobiłeś Malik ? Znowu broisz ? – usłyszałem pytanie i wiem kto był jego adresatem

PAT

Myśl Malik myśl ….

Jak... Ja się teraz wytłumaczę

( perspektywa Klaudii )

Skończyliśmy przygotowywać część gastronomiczną i byliśmy gotowi na przyjęcie dziewczyn. Strasznie się stęskniłam za moją siostrą i tą wariatką Car. Było tak nudno bez tych bezsensownych , żartobliwych kłótni. Pat poszła sprawdzić czy ogród gotowy a my czekaliśmy aby to wszystko zanieść. Zastanawiam się dlaczego nie powiedziała nam , że nagrywa piosenkę , ba ,że cały album i po prostu o całym tym przedsięwzięciu. Po śmierci Mad bardzo dużo rzeczy się zmieniło. To już nie to samo ale trzeba żyć dalej.

- Masz do niej żal , że Ci nie powiedziała ?? – zapytał Harry , sącząc drinka

Pokiwałam głową potwierdzając. Miałam do niej żal. Nastała niezręczna cisza.

- Można zanosić , ogród gotowy- powiedziała Pat , wchodząc do kuchni.

Harry porwał dwa pierwsze lepsze talerze i po prostu uciekł. Co za menda.

- Masz do mnie żal prawda ?

-Tak mam – odpowiedziałam zgodnie z prawdą

Nastała chwila ciszy

- Przepraszam , nie chciałam żeby to tak wyglądało i wyszło – powiedziała ze skruchą w głosie. Westchnęłam.

- Nie masz za co , masz prawo do własnego życia i nie o wszystkim musisz nas informować. Ale cokolwiek mogłaś wspomnieć

- Masz całkowitą rację. Poza tym nie chciałam wam zawracać głowy , mieliśmy wystarczająco dużo problemów

- Co prawda to prawda ale jesteśmy jedną wielką rodziną i będziemy się wspierać niezależnie od sytuacji , pamiętaj kochanie – powiedziałam po czym mocno ją przytuliłam

- Pamiętam

-Oooo ile miłości , to będzie cudowny wieczór – usłyszałyśmy Horana wchodzącego do kuchni

- Zaraz się zrzygam – również dało się słyszeć ale od Roberta

- Wy nie powinniście już wyjść ? – zapytałam z jadem , uderzając Roberta po łapach , bo wyżerał przekąski

- Spokojnie zdążymy – syknął , po czym porwał talerz z ciastkami i pobiegł do salonu

No ja go chyba zabije !!!

- ROBERT SZMATO ODDAJ TALERZ I WYPIERDALAJ !!! MENDO , DARMOZJADZIE , PASOŻYCIE , JUŻ CIĘ NIE MA ALBO TAK CIĘ URZĄDZE , ŻE SIĘ DIABEŁ ZDZIWI JAK CIĘ W PIEKLE PRZYWITA – latałam ,za nim próbując go uderzyć. Wszyscy naokoło pokładali się ze śmiechu , bo w sumie to było śmieszne. W końcu dałam za wygraną , a oni udali się do samochodu.

Już niedługo dziewczęta będą razem z nami !!!

( perspektywa Nialla )

Wsiadłem do samochodu w znakomitym humorze i cały w skowronkach. Z racji tego ,że ostatnio zapuściłem się trochę ,dzisiaj ogoliłem się ubrałem elegancko ale bez przesady  i byłem gotowy. Na reszcie będę miał ją przy sobie. Jechaliśmy w słońcu , które jeszcze bardziej podsycało atmosferę podekscytowania , którą dawało się wyczuć w powietrzu.

- No stary jak się czujesz ? – zapytał Robert , przerywając ciszę.

- Szczerze , dociera to do mnie w zwolnionym tempie ale jestem szczęśliwy – odparłem zgodnie z prawdą a na mojej twarzy wykwitł ogromy uśmiech

- To niech dociera jak najwolniej może. Wiesz ,że teraz będziesz miał przerąbane ? Pieluchy , kupki , zupki , ubranka , przewijanie , nie spanie po nocach no mówię ci koszmar. Jak dobrze ,że moja Oliwka już duża jest. Nie chciałbym przechodzić przez to jeszcze raz – powiedział a mięśnie na jego twarzy ani drgnęły. On tak na serio ?!

- Jeśli próbujesz mnie zniechęcić to marnie ci idzie Robciu – powiedziałem gestykulując. Pfff mnie takie rzeczy nie zniechęcają , chociaż obawa gdzieś tam w środku jest.

- Kurna świętoszek się znalazł. Ani się nie boi , ani nie tchórzy. No no Horanciu jesteś prawdziwym facetem przyjąłeś to na klatę. Aaaa psik !!! Jak widzisz prawda – powiedział , kichnął i się zaśmiał

- Zdrówko , dobrze ,że Ci mordy nie urwało. Dzięki za wsparcie i no wiesz wszystko tam , a teraz jedź szybciej – powiedziałem ale w głębi ducha byłem wzruszony , podekscytowany , miałem bardzo dużo emocji w sobie.  Robert tylko pokręcił głową , uśmiechając się pod nosem.

Zatrzymaliśmy się pod szpitalem z piskiem opon bo przyspieszył tak jak go o to prosiłem. Wypadliśmy z samochodu jak strzały i ruszyliśmy po nasze panie. Drzwi windy otworzyły się ale strasznie powoli , gdy już wieczność minęła ujrzałem Em i Car rozmawiające z Victorem. Wyglądała jak anioł w białej sukience i ropuszczonych włosach, cudo.  Ruszyłem szybkim krokiem w ich stronę. Gdy byłem w połowie drogi Em mnie spostrzegła. Ruszyła mi naprzeciw. Wpadła w moje ramiona cała rozpromieniona. Chwyciłem ją i zacząłem obkręcać dookoła aż mi się niedobrze zrobiło. Postawiłem ją na ziemi i spojrzałem w jej cudne oczy. Były w nich radość , szczęście , ulga i miłość. Nic więcej mi nie potrzeba …..nie no może jedzonko się przyda.

- Kocham Cię – szepnąłem

- Ja ciebie też

( perspektywa Roberta )

 No zaraz się chyba porzygam. Tyle czułości …blleeee. Wolę się podrażnić z Collins, która wyglądała jak totalna wieśniura w obdartych dżinsach z dziurami gdzie się da , w trampkach sprzed II wojny światowej , białej bokserce i koszuli w kratę. Łopata w ręce i heja na pole wykopki robić. Ale trzeba przyznać ładnemu we wszystkim ładnie , chociaż jakby nałożyć na głowę worek konopny to było by doskonale.

- Car wiedźmo ! Przyjechałem po ciebie bo mnie zmusili , nie myśl sobie ,że mi na tobie zależy czy coś c’nie

- Robert parszywa gnido jak ja dawno nie widziałam twojej krzywej mordy ! Nawet nie wiesz jak się ciesze. Hahah nawet tak nie pomyślałam bo to krzywda dla mnie. Mam ochotę powiedzieć żebyś wypierdalał ale chce cię podręczyć – odgryzła się.  Heh od razu lepiej.

- Ruszaj to swoje wielkie dupsko bo przyrosnę do ziemi. Tobie trzeba godziny żeby na dół zejść a ja kurwa nie mam całego dnia.

Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę windy. Minąłem nasze kochane gołąbeczki ( bleeeeeeee)

- Nie ma to jak w domciu – powiedziałem puszczając oczko. Zaśmiali się a ja razem z nimi.

- Do zobaczenia Victor – pożegnała się z lekarzem i ruszyła za nami

- Te ropucha może byś zaczekał

- Chyba jesteś śmieszna jędzo

- Cymbał

- Idiotka

-Frajer

-Szmata

- Głupi kutas

- Oooo ty kurwiszonie mały przegięłaś pałe

- Na pewno nie twoją

- Masz problem ? Ubliżasz mi ? Zarzucasz mi brak męskości ?? Hmm ?!

- No tak to już Em jest bardziej męska od Ciebie

- Moje ego tak nisko upadło

- No już niżej chyba się nie da ale można jeszcze je podeptać cipciochu

- Bezlitosna żmija

- Vice versa młotku

- Jak mi cię brakowało Car , to nawet se nie wyobrażasz , twój mały zdeformowany móżdżek tego nie pojmuje

- Mi ciebie tez Robciu , He He ja przynajmniej mam mały zdeformowany móżdżek a ty nie masz go wcale

Tak się wyzywając , tyrając , jeżdżąc dotarliśmy do samochodu. Dałem cynk Duśce ,że nadchodzimy i zaczynamy !Byliśmy w szampańskich nastrojach. Impreza będzie przednia.

( perspektywa Car )

Oj cudownie jest wyżyć się na Robercie po tylu tygodniach oglądania białych ścian. Wyszliśmy na dwór a ja wystawiłam twarz do słońca. To cudowne uczucie. Ale co to przyjechali tylko we dwóch ?

- Ej a gdzie reszta ? Gdzie czerwony dywan , paparazzi , wywiady , autografy, nagrody , fanfary , reflektory , jedzenie i inne takie pierdoły ? – zapytałam

Robert spojrzał na mnie ze współczuciem.

- Dla ciebie to tylko karawan pogrzebowy i tyle. Paparazzi jej się kuźwa zachciało. W dupie się przewraca , trzeba ją na ziemie sprowadzić. Gwiazda się znalazła , chyba porno. – trzasnął monolog a ja się skręcałam ze śmiechu. Home sweet Home. Robertowi chyba spieszyło się do domu bo pędził jak pojebany. Pewnie zgłodniał mors i mu żołądek wykręca, a dupa rośnie.

Zajechaliśmy pod dom dosyć efektownie bo ludzie z chodnika gapili się na nas z otwartymi ustami.

-Oj nie szpanuj tak , ryjem nie nadrabiasz – przewaliłam oczami

- Tak ?! To chyba masz coś po mnie – odszczekał. Matko uwielbiam nasze kłótnie , życie bez nich nie miało by sensu.

Weszliśmy do domu a tam żywej duszy. No kuźwa gdzie wszystkich wywiało ? Ruszyliśmy żwawo przez dom. Gdy się odwróciłam byłam tylko ja i Em , bo Robert i Niall też wsiąknęli.

-No zajebiście . Gramy w chowanego ?! Ej jesteście tu ? Stęskniłam się heloł !!!!

Wtedy weszłyśmy do ogrodu. JA PIERDOLE ! Gdybyście to widzieli , zakochałam się. Były lampki , koce , poduszki , parkiet , barek , jedzenie i cała nasza wielka ekipa Louis , Duśka i Harry, Pat , Rudy , Ala i Mati , Zayn , Josh i Gemma, Aneta i Robert , Niall , Oliwia , Kamil ( Brat Pat ) , Paul , Louise i Lux , Austin Mahone , Nick , 5Sos , Sandy , Josh , Dan i John mówiąc krótko wszyscy którzy byli nam bliscy .

-WITAJCIE W DOMU KOCHANE !! – zaczęli krzyczeć, wiwatować i rzucili się na nas. Aż mi się łezka w oku zakręciła . To cudowne.

Let’s go to the party bitches !!!

-STOP!!!- Wrzasnełam jak wszyscy rzucili się w moja i Emi stronę. Gdy stanęli razem z Em odwróciłyśmy się i zaczęłyśmy spierdalać przed nimi bo nas staranują  pizdy.  Nie udała nam się jednak ucieczka bo w ramiona porwał nas Robert i zaczęłyśmy nas dusić.

- KURWA ADAMS TY ŁAJZO PUSZCZAJ MNIE BO UCIERPI NA TYM TWÓJ KOLEGA- warknęłam wściekła.
Po chwili już wszyscy się do nas tuli mówili to jak tęsknili...bla bla bla...a ja już widziałam jak się cieszą nad moim grobem. No cóż zaraz po tulaskach ktoś włączył....

- Nie nie nie błagam Robert nie tylko nie Disco polo -w całym ogrodzie było słychać disco polo. Aktualnie leciało Power Play Skok w bok...no dobra Lubie piosenkę ale bez przesady.

-No dajesz Caro wiem ze chcesz..-Robert stał na środku tarasu który robił nam za parkiet. Rozejrzała się już większość tańczyła no ale to disco polo...-Caruś dajesz - pokręciłam rozbawiona głową i ruszyłam do niego  zaczęliśmy wywijać do rytmu piosenki śpiewając a ręcznej darłam się z Robertem na całego. Oo tak taka impreza mi odpowiada. Zmieniałam partnera co chwile aby zatańczyć z wszystkimi nie było osoby która by siedziała każdy tańczył i było wesoło .

- TO JEST JAKAŚ KURWY KPINA!!!-- wrzasnęła Patt a wszyscy spojrzeli na co ona się drze przerywając mi taniec z bratem. O Kurwa Li z wara-obciągara.

-CZEGO TU?-warknęła Duśka. I koniec imprezy.

- Ludzie stop Liam to tez nasz przyjaciel ma prawo tu być Patt spokojnie zajmij się doktorkiem- puściłam jej oczko- Hej Li -podeszłam do niego z Emi i mocno przytuliłyśmy. Owszem jesteśmy na niego wściekłe ale to nasz Daddy.

Wróciliśmy do imprezy tańca jedzenia i wspomnień. Chciałam zatańczyć z Lou ale jakoś każdy nas od siebie odciągał. Szkoda jeszcze zatańczymy.

*jakiś czas później*

Właśnie leci moja ulubiona piosenka Ciara -I bet  na parkiecie są same pary lub przyszłe pary Gemma i Josh, Emi i Niall, Klaudia i Hazza, Patt i Li to zaskoczenie , Zee  i Ala a reszta siedzi przy stolikach...

( Perspektywa Louisa )

Stanąłem przed Carolain.

-Mogę prosić o jeden taniec ?- usmiechnalem się uroczo a ona pokiwała głową i łapiąc mnie za rękę wróciła ze mną na parkiet. Przyciągnęłem ja do siebie a ona delikatnie wtuliła się we mnie jedna rękę trzymała oparta na moim torsie a druga miałem ja. Objąłem ja i lekko nami kołysałem a ona cicho śpiewał pod nosem piosenkę z przymkniętymi oczami. Nie liczyło się dla mnie teraz nic tylko ta chwila i ona w moich ramionach. Nawet teraz Li i Patt tańczą wtuleni w siebie jakby nic nigdy się nie stało. Skupiłem się na brunetce w moich ramionach...oj Caruś..schowała twarz w zagłębieniu mojej szyi a jej miarowy oddech owiewał moja szyję.

- Louis..-zaczęła Duśka.

-Wiem..-wziąłem ja na ręce jak pannę młoda i ruszyłem do jej sypialni. Położyłem ją delikatnie na łóżku i ucałowałem jej czoło. Już chciałem wyjść kiedy poczułem dość silny uścisk na ręce i szept Caro.

-Zostań...-rozebrałem  się do bokserek i położyłem się koło niej a ona momentalnie wtuliła się we mnie.

-Dobranoc Róźyczko -pocałowałem ja w czoło i przez dłuuuugi czas przyglądałem się jej jak śpi aż odpłynąłem do krain snów.