piątek, 9 października 2015

Rozdział 21


(Perspektywa Em)

Cały czas zastanawiam się co robić, niby wszyscy mnie wspierają jest duże grono fanek, które mnie wspierają ale boje się że ktoś z rodziny Nialla myśli tak samo... Ugh dlaczego życie jest tak skomplikowane? Co do Nialla to cały czas jest przy mnie i małym ale wiem, ze boli go to jak go unikam bo się nadzwyczajnej w świecie boje i nic tego nie zmieni. No cóż czas z kimś porozmawiać. Wiem że jest środek nocy ale z tym wariatem zawsze można pogadać. Wysunęłam się spod ciepłej pościeli i ruszyłam po cichu aby nie obudzić Nialla ani małego. Zeszłam na dół i ruszyłam do domu Adamsów. Usmiechnełam sie widząc zapalone światło w kuchni wiec pewnie drzwi są otwarte. Weszłam po cichu i ruszyłam prosto do kuchni a tam co Robert szokujący się w środku nocy do pracy czyli pewnie ma akcje i zmartwiona Aneta.

-Robert ale uważaj na siebie proszę- powiedziała Aneta tuląc się do swojego męża.

-Słoneczko nic mi nie będzie a kiedy rano się obudzisz będę leżał przy tobie obiecuje.-ucałował jej czoło.- Emili zrób zdjęcie będzie na dłużej i co ty tu robisz o tej godzinie?-zaśmiał się i teraz przyglądali się mi na co zarumieniłam się zażenowana.

-Chciałam popadać ale ty gdzieś jedziesz- odparłam.

- Pogadaj z Aneta ona ci pomoże a ja będę rano a i muszę napisać do Collins.- pocałował moje czoło po czym musnął usta Anety i wyszedł.

-Siadaj już nam robię herbatę a ty się e końcu wygadaj.-zaśmiała się. Podziwiam ją,  jej mąż właśnie pojechał na akcję, z której może nie wrócić a ona nie daje po sobie poznać że umiera ze strachu o niego.

-Chodzi o te hejty- westchnęłam siadając przy wyspie.- Ja wiem, że inni i wy jesteście po mojej stronie wiem że nie złapałam Ni na dziecko ale to boli że fanki którą ja sama jestem sądzą że tak jest. Nie wiem co mam robić dziewczyn nie ma a Niall myśli że chce od niego odejść...-spuściłam głowę wzdychając cicho.

-Słonko to że nie ma tu dziewczyn nic nie znaczy jesteś silna i dajesz rade  bez nich to po pierwsze po drugie nie pokazuj hejterkom że jest ci przykro tylko pokaz im że jesteś silną kobietom, partnerką Nialla Horana i nie dasz sobą pomiatać a po trzecie i najważniejsze nie unikaj blondaska bo on cierpi razem z tobą i też nie wie co ma robić aby było dobrze.- wow Aneta to jednak ma gadane i ma racje nie mogę się poddawać ani nie mogę stracić Nialla o co to nie.

-Jesteś kochana- mocno ją przytuliłam po czym pobiegłam do domu. Czas pokazać na co mnie stać i  udowodnić Niallowi że go nie zostawię choćby nie wiem co.

(Perspektywa Louisa)

Ja wielce boski, seksowny i mega zajebisty Louis William Tomlinson pokaże im tej nocy co to znaczy być na wakacjach z taką zajebistością  jak ją i nie ma wyjątków nawet mój mały aniołek, który tak nawiasem mówiąc właśnie słodko śpi koło mnie ucierpi. Wstałem powoli i ruszyłem najpierw do apartamentu państwa Styles'ów. Uśmiechnąłem sie widząc ich śpiących. Już nie długo co by im tu zrobić...wiem przecież mam plan. Wziąłem klatkę z myszami które kazałem kupić i wpuściłem je do walizki Duśki następnie posypałem proszkiem powodującym swędzenie i polałem ciuchy Hazzy różową farbą bo jutro i tak nie będziemy mieli czasu na zakupy tylko prosto na lotnisko po śniadaniu. Jak już z nimi "skończyłem ruszyłem dumny do apartamentu państwa Payne'ów gdzie zawiesiłem nad łóżkiem pełno łyżeczek specjalnie dla Li. Patt choć były utrudnienia to pofarbowałem pianka włosy na zielono wiecie on podobno uspokaja. Zaśmiałem się i ruszyłem do po mojego apartamentu i Caro. Najlepsze na koniec. Jako iż Caro boi się różnego rodzaju robactwa to w naszej łazience je zastanie zaraz po wejściu bo spadną na jej głowę. Lou jesteś trupem ale było warto. Położyłem się i wróciłem do spania.

(Perspektywa Patt)

Obudził mnie przeraźliwy krzyk Liama. Co jest kurwa grane?! Podniosłam się a nad naszym łóżkiem wisiało pełno łyżeczek... Okey co one tu robią?!

-Liam spokojnie -zwaliłam go z łóżka a gdy się podniósł zaczął się śmiać a raczej płakać ze śmiechu.

-T..tw..twoje włosy- wyjęczał przez śmiech.

Zerwałam się z łóżka biegnąc do łazienki. Pisnęłam przerażona i byłam pewna ze było mnie słychać w całym hotelu. Po chwili usłyszałam przerażony pisk Caro. Ruszyłam z Liamem do jej pokoju a tam co Car cała w robalach. Kurwa zabije tego co nam to zrobił. Może i z innej perspektywy było by to zabawne ale ona nienawidzi robaków. Zaczęłam je powoli z niej ściągać.

-Car nie mdlej- patrzyłam na jej blada twarz i przerażony wzrok.

-Nie zrobi tego- Tomlinson śmiał się jak popierdolony.

- Zamknij się bo to był twój kurwa pomysł a ja się zemszczę i nie będzie kurwa miło!!- wrzasnęła na niego tak ze zamilkł i aż się cofnął. I dobrze mu tak bo no sorry ale przegiął. Do pokoju wszedł Harry ubrany na różowo i w dodatku cały się drapał.

- Kto wpadł na ten głupi pomysł?!- warknął a jak zobaczył Collins bojowo nastawiona do Tomlinsona już wszystko wiedział. Liam zabrał Hazze do nas i dal mu swoje rzeczy.

-Ide sprawdzić co z Klaudia a wy macie się tu nie pozabijać i przygotować bo jedziemy na lotnisko.- Car prychnęła na Lou i weszła do łazienki. Podreptałam do pokoju Duśki której jeszcze nic nie było bo wstawała dopiero z łóżka.

-Co to za wrzaski z rana?- spytała zaspana. Aww jest urocza rano.

-Tommo zrobił wszystkim żarty wiec uważaj.-ostrzegłam ja i położyłam sie na jej łóżku a ona pokiwała i ukucnęła przy swojej walizce, którą już po chwili otworzyła a z niej wyskoczyły białe myszy. Po raz kolejny dziś jedna z nas piszczy.

-Zabije chuja- warknęła.

-Lou dziś przegiął - pokręciłam  głową z dezaprobatą.

*Perspektywa  Roberta*

Dzisiaj te cipy wracają więc  muszę ich z lotniska odebrać...a co jakbym tak całkiem przez przypadek o nich zapomniał?  Hmm....nie nie zrobię tego Collins stęskniłem  się za nią a raczej za tym jej ciętym  pyskiem.

- szefie pojedzie dziś pan na patrol z młodzikiem? -  mój asystent wszedł do mojego gabinetu.

- Co powiedziałem  na odprawie? -powiedziałem  ostro.

- Dam go komuś innemu- odparł  mi i szybko się zmył.  Co za ludzie mów im coś a oni się nie słuchają.

- Robercik kochanie Ty moje!- usłyszałem za sobą irytujący głosik Horana.

-Czego?- warknąłem.

-Idziemy na lunch -wytargał  mnie z gabinetu i zaciągnął do ich tur busa. 

- Samochód ci nie wystarcza?-zmarszczyłem  brwi.

- Wiesz panie są ostatnio smutne wiec je rozweselimy -wskazał na dwa stroje kurczaków. Zaśmiałem się.

- Myślisz że ja się w to obiorę?- zadrwiłem. -  Będę najlepszym  kurczakiem ever. 

* Perspektywa Patt *

Z lotniska miał nas odebrać Robert ale nie przyjechał. Ugh co za pacan.  Stoimy i czekamy na taksówki  a Car się wykłóca  bo nie chce jechać z Lou mimo iż ten przeprosił już nas a ja to chyba z milion razy ale ona nieugięta  jest.

- Car pojedziesz z Li a ja z Lou- powiedziałam  już podirytowana  ich zachowaniem a Carolain  od razu przytuliła  się do Liama.

- Loui nie oddam ci mojej małej siostrzyczka - Li tulił  Car a ona pokazała  język Tommo.

- Wy pamiętacie o tym że  zdecydowaliście  się razem zamieszkać?-zapytała ich Duśka.

- Ale nie śpi ze mną ma swoją sypialnie i on jedzie w trasę a ja nie - prychnęła Car..

* narrator 3 os. *

Wszyscy z lotniska się rozjechali  się do swoich nowych apartamentów. Oczywiście Li upominał  Cariś że Louis'owi na niej zależy i nie może być dla niego taka ostra. O i nawet Patt upominała  i doradzała  Lou jak ma ją przeprosić.  W tym czasie Hazza i Duśka  zachowywali się jak zakochani nastolatkowie. Ciągle się miziali, szeptali  czułe słówka i byli tacy a za bardzo słodcy. Tym czasem w ich nadal 'rodzinnym' domu Robert i Niall odstawiali  niezłe show dla pań. Wszyscy byli szczęśliwi oj tak i nic tego nie zepsuje ja wam to mówię. Panie i panowie mieszkali w trzech sąsiadujących ze sobą apartamentowcach.

- apartament Pali -


- Apartament Karry :

-Apartament Larolayn -



Jako że zbliżają się święta wszyscy będą zapracowani bez wyjątku ale zapowiadają się boskie święta. O tak..

Reszty dowiecie się później.

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 20


** dwa dni później **

*perspektywa Duśki*

Wsiadałyśmy do windy wiedząc ,że nie będzie to przyjemna przejażdżka. Żołądek podchodził mi do gardła , wyglądałam jak pół dupy zza krzaka a czułam się jeszcze gorzej , szczerze Car nie wyglądała lepiej i na pewno nie czuła się lepiej a po Patt nic nie było widać chociaż sporo wypiła. Jak zawsze miałyśmy mocne głowy do balowania tak teraz przegięłyśmy. Miała być niezła impreza a wracamy dwa dni później. Już słyszę te krzyki , przemowy i wybuchy złości. Osunęłam się po ścianie na ziemię marząc o śnie. Gdy zabrzmiał dzwonek oznajmiający nasze piętro próbowałam razem z Car dźwignąć się z podłogi ale dopiero nieoceniona pomoc Wal pozwoliła nam znaleźć się w pionie. Wsuwając klucz do zamka Patt ruchem warg przekazała nam ,że mamy być jak myszy pod miotłą bo byłyśmy przekonane ,że po naszej eskapadzie panowie czatują u nas w apartamencie. Ale już na progu nasz plan legł w gruzach. Potknęłam się o próg a Car poleciała na mnie. Obie ryknęłyśmy śmiechem i nawet umarły by nas usłyszał.

- Gratuluje wam – powiedziała Patt mijając naszą mini kanapkę

- Dzięki – odpowiedziałam ponownie zanosząc się śmiechem

Gdy tak rechotałyśmy w najlepsze spostrzegłam buty , które na bank należały do mojego faceta. Zrzuciłam z siebie Car , która dalej zanosiła się śmiechem i wstałam. Ja też się śmiałam ale wiedziałam ,że fala tsunami nadchodzi. Ale w tamtym momencie miałam to w dupie. Liczyła się dobra zabawa. Rzuciłam torebkę na sofę z takim impetem ,że cała jej zawartość się rozsypała panowie , których było stanowczo za dużo ( przysięgam ,że już nigdy się nie napiję jeśli przez to widzi się podwójnie ) bo aż siedmiu !!!!!!! tylko lustrowali nas wzrokiem. Nie byłam  w stanie analizować czy mamy gości czy nie dlatego wyjęłam z lodówki zimną wodę mineralną i nalałam sobie do szklanki.

- Ja też poproszę – zawołała Car

- I ja – dodała Pat

Nalałam im również wtem odezwał się Liam.

- Co kac męczy ?

Nie zaczynaj ……

- Zamknij się Payne to tylko impreza. Może i się troszke przedłużyła ale nie jest to nigdzie zabronione. My musimy patrzeć i znosić wasze kolacje , wyjścia , gale i klejące się fanki więc dajcie nam spokój. – warknęłam a gdy zauważyłam ,że Lokers i Lou chcą coś powiedzieć dodałam – Nie panowie koniec dyskusji i nie mówcie mi , że wy to co innego. Dziewczęta idziemy się wyspać , no już - zgarnęłam laski i wyszłyśmy z pokoju. Jako , że wynajęłyśmy całe piętro możemy zamknąć się w innym apartamencie i spokojnie wyspać. Także dobranoc.

*perspektywa Louisa *

No to nieźle panienki zaszalały. Znaczy ja nic do tego nie mam. Miały prawo. Znam je i wiem ,że nie zrobiły by nic głupiego. Harry i Payne ostro się zdenerwowali bo nie wiedzieli co się z nimi dzieje. Nie odbierały telefonów ani nie odpowiadały na sms-y. Ja też się wkurzyłem i martwiłem a co jeśli coś by im się stało ? Ani nie wiedzieliśmy gdzie są ,ani nic. To było nieodpowiedzialne ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Tak się składa ,że dołączyli do nas ochroniarze , którzy będą teraz cieniami naszych dam. Środków ostrożności nigdy za dużo ,zwłaszcza jeśli chodzi o takie sztuki. Jako ,że Car jest najbardziej porywcza jednego Tristana White’a



załatwił jej Robert a drugiego Zack’a Morgana załatwiłem ja.



Klaudia w przydziale zgarnęła Max’a Waters’a



A Patt Theo Beneta



-To co panowie wyskoczymy  gdzieś ? – zapytałem chcą się ruszyć z hotelu.

-Możemy iść na basen. Musze się ostudzić – odpowiedział Hazz a reszta przytaknęła.

-Zimne piwko i basen popieram – odparłem

Coś mi się wydaje ,że chłopcy zdążą wyluzować w czasie w którym panie będą odsypiać. Także w siódemkę udaliśmy się nad hotelowy basen. Oczywiście znalazło się kilka fanek z którymi zrobiliśmy sobie zdjęcia i kilka dziewczyn wzdychających w naszą stronę ale my nie byliśmy zainteresowani. Żeby nie było drętwo zrobiliśmy bitwę wodną , mecz piłki wodnej i wyścigi po mokrej posadzce. Mam obity tyłek bo zaliczyłem glebę ale to nic przymilę się do Car to mi rozmasuje. Gdy już byliśmy całkiem spompowani , spieczeni i obolali zwinęliśmy manele i poszliśmy do pokojów. Najpierw swoich po rzeczy gdyż Li postanowił zamieszkać z paniami na górze , no więc ,że istnieje męska solidarność wszyscy postanowiliśmy się tam przenieść. Wjechaliśmy na samą górę i weszliśmy do pokoju. Nie było nikogo. Nagle usłyszeliśmy dziki krzyk i dźwięk tłuczonego szkła. Biegiem ruszyliśmy do pokoju obok i proszę co zastaliśmy.



*perspektywa Car*

Jezu zero prywatności. Wpadli w siódemkę !!! jak do obory i na wejściu drą mordę. Co za ludzie. A to tylko stłuczone dwie szklanki. To nic ,że stłukłyśmy je dla zabawy i brechtałyśmy się jak głupie. To my , u nas to normalne.

- MOŻECIE SIĘ ZAMKNĄĆ Z ŁASKI SWOJEJ ? – ryknęłam jak najgłośniej potrafiłam a miałam z tym lekki problem. Zapadła grobowa cisza.

- Tak lepiej – skomentowałam wracając do jedzenia

- Jeśli mamy rozmawiać to spokojnie i bez krzyków –powiedziała Patt sącząc latte

- Nie przedstawicie nas ? – zapytała zalotnie Duśka patrząc w stronę czterech przystojnych facetów  w szortach.

- Panowie to są te nieodpowiedzialne wariatki o których opowiadaliśmy , a to są wasi ochroniarze – odparł Harry

- Nie przeginaj dobrze – warknęła w odpowiedzi

- Nie przeginam. Nie mogłyście zadzwonić albo wysłać sms-a ,że impreza się przedłuży ? Dlaczego nie wzięłyście nas ze sobą ? To było bardzo nieodpowiedzialne – zalał nas potokiem słów

- Po pierwsze- zaczęłam- Nie musisz się tak spinać , po drugie nie nie mogłyśmy  poza tym nie miałyśmy takiego obowiązku gdyż tak dobrze się bawiłyśmy na przedłużonej imprezie – rzuciłam obojętnie , nudzi mnie ta gadka.

- Nie wzięłyśmy was ze soba bo nie jesteśmy powiązani pępowiną żebyśmy wszędzie razem chodzili – dodała Duśka na co Patt zamknęła dyskusję

- Poza tym jesteśmy pełnoletnie i możemy robić co chcemy i same ocenimy co jest odpowiedzialne a co nie.
Stali tam jak zaklęci gapiąc się na nas. W dupie z nimi. Miało nie być kłótni a wyszło jak zwykle.

- Idę pobiegać , dobrze mi to zrobi – powiedziałam chwytając iPoda – Ogony mogą zostać będę na terenie hotelu – i wyszłam. Zjechałam windą na dół wkładając słuchawki do uszu , głęboko odetchnęłam świeżym powietrzem i ruszyłam przed siebie. Potrzebuję odpocząć czy to tak dużo ?!

*perspektywa Patt*

No ładnie Collins zostawiła nas same z tą hordą. Klaudia spokojnie kończyła pizzę a ja nie wiedziałam co mam robić więc poszłam zrobić nam drinki ( oczywiście mi i Duśce ). Widziałam ,że ochroniarze mieli z nas wszystkich niezły ubaw ale oni chyba jeszcze nie wiedzieli na co stać moje dwie przyjaciółki. Zaczęłam kroić cytrynę gdy Li wszedł do „kuchni” ( aut. Posiłki zostają przywożone do pokoi ale w apartamentach są prowizoryczne kuchnie do przygotowania przekąsek itd. Itp.). Nie zwróciłam na niego uwagi , za to on śledził każdy mój ruch bardzo dokładnie.

- Patt dopiero co się pogodziliśmy nie chcę się kłócić – zamruczał tuż koło mojego ucha

- Ja ci nie każę – odparłam udając nie wzruszoną

- No dzięki – nadąsał się

- Liam daj spokój. Okey przyznaję było to trochę nieodpowiedzialne ale jesteśmy dorosłe a wy robicie z igły widły – rzuciłam uparcie broniąc naszej strony.

- Tak wiem wiem. Ale jesteście całym naszym światem i po prostu się martwimy rozumiesz ?

- Tak rozumiem bardzo dobrze ale zrozumcie też nas. Nie możecie przykuć nas do kaloryfera i mieć na wyłączność. Mamy po dwadzieścia jeden lat i chcemy sobie poużywać . – powiedziałam całując go. Czułam się jak matka tłumacząca dziecku ,że coś robi źle.

- Wiem ale …. – zaczął ale położyłam mu palec na ustach.

- Żadnego ale-Nasze usta znów miały połączyć się w pocałunku gdy usłyszeliśmy krzyki.

- Harry nie przesadzaj – krzyczał Louis
Jeśli Louis krzyczy na Hazze to jest niedobrze. Weszliśmy do pokoju.

- Nie przesadzaj ?! Pewnie zabawiały się z jakimiś facetami , najebane w trzy dupy ! Klaudia siedziała na kanapie bardzo spokojna aż za bardzo. O co ten Harry się tak spina ?

- Harry zastanów się co ty wygadujesz – powiedziałam próbując załagodzić sytuacje

- Patt proszę zamknij się bo gdyby Klaudia była taka jak ty to nie było by problemu – warknął
Szczerze zaszokowała mnie jego reakcja.

- Ale stary nie ma problemu . Szukasz dziury w całym – rzucił Lou myśląc ,że to poskutkuje. Mylił się. Co wstąpiło w tego Stylesa ?!

- Klaudia a ty co masz do powiedzenia ? – zapytał Liam patrząc na nią a ona jakby nigdy nic odpowiedziała

- Chciałabym żebyście się przeprowadzili z Patt do apartamentu obok ,tego z lewej , panowie ochroniarze oprócz tego który został mi przydzielony przeprowadzą się do ostatniego apartamentu po prawej stronie , Lou ty i Car wyniesiecie się do apartamentu obok , tego z prawej. A ty wyniesiesz się na dół. – wskazała na Harrego i ruszyła na taras – Aha jeszcze jedno jak ci nie odpowiada mój charakter albo cokolwiek innego to droga wolna – dodała

Wtedy już wiedziałam ,że bardzo ją zabolało to co się stało. Brak zaufania , oskarżenia i jego zachowanie.

- Tak uciekaj , jasne. – odwrócił się teraz do mnie – Jak długo trwał związek Josha i Klaudii ?

- Dlaczego w ogóle o to pytasz ? Prawie półtora roku

- Bo mam wrażenie ,że nadal się ku sobie mają a ja nie dam skrzywdzić mojej siostry – warknął

Wszyscy spojrzeli na niego jak na debila.

- Harry jak śmiesz , nie popełniaj tego samego błędu co ja. Nie oskarżaj kogoś jak nie wiesz jak wygląda sytuacja. Przecież Josh wziął ślub z Gemmą i mają dzieci. Chyba by tego nie zrobił gdyby jej nie kochał. Wiesz od początku ,że są w bliskich stosunkach ale są dla siebie jak rodzeństwo.

- Tak tak oczywiście. I ta jej przyjaźń z Nickiem Jonasem. Mam dość. – wyszedł trzaskając drzwiami.

Wygoniłam panów  zabrałam drinki , dwie butelki whisky i poszłam za Klaudią na taras. Trzeba się pocieszyć.

*perspektywa Harrego*

Opadłem całym ciężarem na łóżko , uspokajając nerwy. Wiem przesadziłem jak zwykle ale ja ….ja nie mogłem się opanować.

Przez to teraz będziesz miał nie lada problem , bezmózgu ! Zbeształo mnie sumienie. Oj tak i to wielki. Nic mnie nie usprawiedliwia ale jak wpadnę w furie to najpierw gadam jak popieprzony a później myślę i cholernie żałuje. Oczywiście Josh kocha Gem i by jej nie zdradził ale tonący brzytwy się chwyta więc palnąłem co mi ślina na język przyniosła. Co do jej przyjaźni z Nickiem to też był tylko „pretekst” bo wiem ,że nic między nimi nie ma. Dlaczego jeszcze nie wymyślili czegoś co by cofało czas ?! Byłoby o wiele łatwiej. Podniosłem się aby nalać sobie whisky gdy z kieszeni wypadło mi małe czerwone pudełeczko. Usiadłem i wpatrywałem się w nie ze złością na samego siebie. Wtedy do pokoju wpadła Car . O kurwa !
Uważnie mi się przyglądała kipiąc złością lecz gdy zobaczyła pudełeczko wściekła się jeszcze bardziej.

- Możesz mi powiedzieć co ty odpierdalasz ? – wrzasnęła . Niech krzyczy chyba właśnie tego potrzebuje. Wziąłem szklankę i usiadłem z powrotem.

- Ja cie kurwa totalnie nie rozumiem ? – łaziła po pokoju wyrzucając ręce w górę  -Kochasz ją ? – zapytała , przystając . Kiwnąłem potakująco głową .

- To po chuj wszczynasz te kłótnie ? Czy ona kiedykolwiek próbowała flirtować albo podrywać kogoś na poważnie ?? Nie bo wiesz co ci powiem imbecylu ona cię kocha. Na co dzień wasz związek wygląda cudownie ale jak  wpadniesz w tą swoją furię to się odechciewa żyć. Jak ona cię po tym nie zostawi to weź sobie to do serca bo zachowujesz się jak gnój. Dojrzewasz czy co ? I nieźle dojebałeś ,że jakby była taka jak Patt to by nie było problemu. Jest jedyna wyjątkowa i mogłaby mieć każdego a wybrała właśnie ciebie , tylko nie wiem dlaczego. I odpierdol się od Josha bo on jest wierny i fakt ,że Duśka jest jego byłą nic tu nie zmienia. Wiesz jesteś jebnięty ,żeby o taką błahostkę zrobić taką drakę. Jeszcze jeden taki numer a przysięgam ,że cie zabije albo żebyś jeszcze bardziej cierpiał ,  to ja będą ją namawiać żeby cię zostawiła może wtedy zrozumiesz co tracisz. Bo Liam chyba aż za dobrze zrozumiał.

Miała rację. We wszystkim miała stuprocentową rację. Dałem ciała jak zwykle. Może faktycznie , ktoś inny da jej więcej szczęścia.

- Racja. Ona na mnie nie zasługuje , jeszcze dzisiaj się wyniosę.

- Nie kurwa ty chyba czegoś nie rozumiesz ! Musiałbyś ją zabić żeby przestała cię kochać. Znam ją nie od dziś i wiem co nie co. Więc weź się w garść. Próbuj nad sobą panować i jej zaufaj. Uwierz mi nie zrobi nic głupiego. Także zostajesz z nami i krok po kroku odbudujesz to co zjebałeś ! Czy to jasne ?  Ale pamiętaj nie pozwolę jej skrzywdzić po raz kolejny. Musisz walczyć o to co kochasz , oczywiście jeśli kochasz .

- Tak kocham i to bardzo – odparłem , rzuciłem pudełeczko na łóżko i westchnąłem.

- W sumie dobrze , że się nie oświadczyłeś

- Co masz na myśli ? – zapytałem lekko zaniepokojony

- Nie nic strasznego ale oświadczyny teraz lub w najbliższym czasie to nie jest dobry pomysł. Dajcie sobie czas , rozwijajcie związek i wgl a na oświadczyny , ślub i dzieci przyjdzie czas.

- Masz rację naprawię to co zepsułem. Dziękuje – powiedziałem , przytulając ją. Ona odwzajemniła uścisk ale sprzedała mi też kilka ciosów. Bardzo dobrze należy mi się.

*perspektywa Liama*

Dziewczyny siedziały na tarasie już od półtorej godziny ,my z Lou na drugim , a ochroniarze na trzecim tarasie. Nie piły , nie płakały tylko rozmawiały. Szczerze, zaniepokoiło mnie to bo może Klaudia już nie kocha Harrego a Styles jej. Nie chciałem dopuścić do siebie takiej myśli ale co bym poradził gdyby naprawdę tak było. Nic. Car nie było też już dłuższy czas. Wpadła po bieganiu aby wziąć prysznic ale zamiast kąpieli miała nie miłe relacje. Jak już usłyszała całą historię wypadła rozwścieczona i gdzieś pobiegła. Nie było trudno zgadnąć ,że Styles zbierze niezłą zjebkę ale nikt nawet nie próbował jej powstrzymać. Należy mu się. Postanowiliśmy pójść do dziewczyn i zobaczyć jak wygląda sytuacja. W pokoju siedział Max , czuwający nad bezpieczeństwem Duśki i grał w Fife .

- Jak tam dziewczęta ? – zapytałem siadając na kolanach Patt.

- Dobrze. Liaś masz może ochotę na zakupy , co ? Bo Patt nie chce się iść – zapytała. W sumie nie głupi pomysł.

- Pewnie chodźmy. Patt idziesz z nami i koniec – powiedziałem dając jej buziaka. Dziewczyny poszły się ubrać kiedy wróciła Car.

- Co się dzieje ? – zapytała

- Idziemy na zakupy , wybierzesz się z nami ? – zapytałem

- No ba . Nie przepuszczę takiej okazji – powiedziała i też poszła się ubrać.
Car ubrała się tak:



Duśka tak:



A moja księżniczka tak:




Chwilę później byliśmy już w drodze na dół. Gdy wysiedliśmy z windy napotkaliśmy Harrego. Według mnie była to niezręczna sytuacja ale Klaudia załatwiła to znakomicie.

- Idziesz z nami ? – zapytała Harrego ,na co wszyscy stanęli jak wryci włącznie ze Stylesem.

- Taak – zająkał a Duśka złapała go za rekę i ruszyła do drzwi.

To jednak złota dziewczyna z małymi uchyłkami. Także ruszyliśmy podbić galerie w Dubaju ! Dziewczyny oglądały każdy ciuch z osobna, przymierzały buty , sukienki i inne ciuchy . Nakupowały kosmetyków i pierdół , ciuchów i buty ale kto im zabroni. Jeśli są szczęśliwe to bardzo proszę. Panie poznały trochę bliżej swoich ochroniarzy i zapowiada się naprawdę super ekipa. Podzieliliśmy się na grupki ja , Patt i Theo poszliśmy w stronę jubilera bo chcę kupić jakąś błyskotkę dla mojej ukochanej



Car , Lou , Zack i Tristan poszli na gokarty i kręgle



a Duśka , Hazz i Max poszli na lody i strzelnicę.



Jak nam tego brakowało. Wspólnie spędzonego czasu. Razem  i w dobrej atmosferze .

(Perspektywa Louisa)

Byliśmy właśnie na kręglach z Car i jej ochroniarzami co mnie irytowało bo ja chce z nią pobyć sam wiec jakoś ich spławiłem i kazałem wracać do hotelu.

-Bo Bear gdzie ochrona?- mrukneła Cariś stając przede mna. Ugh jak ja nie lubię jak ktoś tak na mnie mówi ale jej wybacze wszystko. Złapałem ją za rękę i przyciagnąłem do siebie okręcając tak abym mógł ja przytulić od tyłu.

-Poszli do hotelu a my zostaliśmy sami coś pani nie pasuje panno Collins?- wyszeptałem jej do ucha na co ona cicho sie zaśmiała.

-Co Pan knuje Panie Tomlinson?- zaśmiałam się.

- Cóż będziesz już ze mną mieszkać więc będę cię rozpieszczał mimo iż nie jesteś moją dziewczyną ale możesz być żoną- całkiem przypadkowo wskazałem na kapłana który był na kręglach.Carolain parsknęła śmiechem.

- Louis to że zamieszkamy razem nic nie znaczy.- chichrała się ze mnie.

- Osz ty małpo- zacząłem ją łaskotać na co ona się głośno śmiała zwracając tym uwagę innych na nas.

- Skończ!!!- wrzasnęła a ja zakryłem jej usta dłonią.

- Cicho- przerzuciłem ja sobie przez ramie i ruszyłem do kafejki w której mieliśmy sie wszyscy spotkać.

-Louis dostaniesz za to- śmiała sie a ja klepnąłem ją w tyłek odstawiając ją na ziemie przy stoliku gdzie byli nasi bliscy.

-A wam co?- śmiała sie Duśka.

- Nie lubię cię już - Car wytkneła mi język siadając kolo Patti i Li.

- I tak wiemy że mnie kochasz- cmoknałem jej policzek.

-To co jutro wracamy?- uniosłem brew a wszyscy mi przytaknęli. No to będzie troszkę zabawy jak to ostatnia noc oj będzie...

środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 19

   *Muzyka*

*perspektywa Patt *


Teraz czuję się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Mam paczkę cudownych przyjaciół , kochającą rodzinę i faceta który po mimo chorobliwej zazdrości i przeszkód jakie napotkaliśmy naprawdę mnie kocha. Czego chcieć więcej ?! Spędziliśmy noc w moim mieszkaniu rozmawiając i obiecując sobie nawzajem ,że już nigdy nie będzie takich sytuacji i niedomówień. Liczy się szczerość i rozmowa a nie domysły i plotki. Około szóstej nad ranem postanowiliśmy wrócić do właściwego domu bo Li jeszcze nie widział trzech naszych cudownych skarbów. Otworzyłam drzwi najciszej jak potrafiłam i trzymając Liama za rękę ruszyliśmy korytarzem w stronę schodów.

-Yhym yhym – usłyszałam chrząkanie po swojej prawej stronie i odwróciłam głowę. Przy wyspie siedział Josh i Gem razem z Niallem i Emi , przy stole siedziała Car , Lou , Malik i Ala , Olivia i Matt spali na materacu , Duśka i Hazz siedzieli na kanapie a Robert chrapał na tapczanie. Kuźwa.

- Eee…cześć wam – powiedziałam czując jak spalam buraka

Wszyscy siedzieli cicho gapiąc się na nas jak na eksponat. Nagle z kanapy zerwała się Klaudia. Była ubrana w koszulkę Hazzy i koronkowe majtki przez co na bank rozpraszała widownię ale reszta nie była ubrana lepiej. Podeszła do Li z kamienną twarzą i niespodziewanie rzuciła mu się na szyję na co on zdziwiony po chwili odwzajemnił uścisk. W całej kuchni dało się słyszeć oddechy ulgi , gdyż spekulacje były takie ,że Li dostanie w twarz i to tak porządnie.

- Witaj z powrotem brakowało nam ciebie ale wiesz następnym razem nie bądź dupkiem , okey? – powiedziała podchodząc do mnie

- Obiecuję – odparł ściskając moją dłoń.

Byłam taka szczęśliwa byliśmy w komplecie i niczego nam nie brakowało dopóki mieliśmy siebie nawzajem. Jak się okazało pokutowali tak w kuchni bo maluszki nie dawały im spać. Gdy kolejny raz zaczęły płakać zaoferowaliśmy się ,że pójdziemy jako ,że nie było nas wcześniej.

- Jacy oni są cudowni. Idealni – zachwycał się Li  patrząc na maluchy jak zahipnotyzowany a mi aż serce rosło ze szczęścia. Nagle oderwał wzrok od małych i zaczął przewiercać mnie na wylot.

- O co chodzi ? – zapytałam biorąc Scotta na ręce

- Tak pomyślałem ,że w sumie my też moglibyśmy mieć takiego małego brzdąca.

 COO ? Oczy prawie wyszły mi z orbit.

- Hola hola wolnego ! Liam dopiero co się pogodziliśmy a na dziecko jest stanowczo za wcześnie jak dla mnie. Kiedyś w przyszłości może nawet nie tak dalekiej i jak nic nie nawywijasz , oświadczysz się jak należy to wtedy tak – odparłam z uśmiechem ale serce waliło mi jak oszalałe. On naprawdę tego chce ? Chce żebym była matką jego dzieci ?
Patrzył na mnie z miłością , zrozumieniem a w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia.

- Okey zapamiętałem co powiedziałaś , będzie tak jak zechcesz my lady – odparł po czym wziął Dylana na ręce. Jak bardzo za nim tęskniłam to niepojęte.

*perspektywa Duśki * 

Dopiero co poszliśmy spać a tu znowu trzeba wstawać. Ustawiłam budzik na siódmą trzydzieści gdyż miałam zamiar znaleźć sobie jakąś pracę. Praca w studiu tanecznym nie trwała długo , potem jako tancerki u chłopców w trasie ale ,że bobaski się urodziły no to odeszłyśmy. Nie chce gnić w domu u nic nie robić. Trzeba się wziąć za siebie. Wyszłam z łóżka tak aby nie obudzić Hazzy. Weszłam do łazienki , wzięłam prysznic , zrobiłam makijaż i w bieliźnie ruszyłam do garderoby.  Idąc dumnie przez pokój nie zauważyłam ,że Harry się obudził.

- Gdzie idziesz tak wcześnie rano ? – zapytał swoim dźwięcznym głosem a ja aż podskoczyłam

- Musze wyjść ale niedługo wrócę – odparłam szukając w co mam się ubrać. W końcu wybrałam to


Porwałam parę szpilek z kolekcji moich butów , których miałam coraz więcej  i weszłam do pokoju. Hazz bacznie obserwował jak się ubieram , zakładam biżuterię i buty. Autentycznie pożerał mnie wzrokiem.

- Powiesz mi gdzie wychodzisz w takim stroju ? Bo szczerze dopóki się nie dowiem nie wypuszczę cię z domu – powiedział siadając na łóżku. Przewróciłam oczami.

- Jeśli już koniecznie musisz wiedzieć to idę szukać pracy a potem jadę z Caro do siedziby Modestu.

Spojrzał na mnie jak taki szczeniaczek , który nie rozumie co mówi do niego właściciel.

- Po co chcesz szukać pracy ? Nie musisz przecież pracować , chyba zarabiam wystarczająco aby zaspokoić twoje potrzeby , hmm ?

Wiedziałam ,że się wkurzył ale nie chciał na mnie krzyczeć. Rozumiałam go z jednej strony ale z drugiej bez przesady.

- Kochanie posłuchaj – zaczęłam siadając i ujmując jego dłonie- Ja wiem , że mogłabym nie pracować do końca życia bo spokojnie utrzymał być milion takich dziewczyn jak ja ale zrozum ,że chce być nie zależna. Nie chcę być twoją utrzymanką. Nie chce również gnić w domu jako kura domowa i czuć się nikomu nie potrzebna. Zrozum to proszę.

Pokiwał głową ,że rozumie i się zgadza ale wiedziałam ,że się złości i jest rozgoryczony. No trudno to jest prawdziwe życie. Zaczęłam zbliżać swoją twarz do jego ale on udawał obrażonego więc zaczęła się zabawa w kotka i myszkę. Gdy nasze usta dzieliły centymetry do pokoju wpadła Car.

- Nie ma tak dobrze Duśka idziemy !

Stanęła w drzwiach i nie miała zamiaru się z nich ruszyć. Dałam Hazzie buzi w czółko i już wychodziłam gdy zadzwoniła mama.

- Musze odebrać – rzuciłam i zaszyłam się w garderobie.


*perspektywa Car*

Wparowałam do pokoju gołąbeczków w idealnym momencie.

-No hej Haroldziku!- wrzasnęłam rzucając się  na łóżko.

-Hej Cariś- zaśmiał się kładąc się na mnie

-Harry debilu złaź ze mnie ty grubasie- warknęłam patrząc się na niego mrużąc oczy.

-Musisz mi pomóc-powiedział poważnie patrząc się w moje oczy.- Klaudia nie może pracować… znaczy nie chce aby pracowała bo ja mam wystarczająco kasy dla nas.- mówił jak najęty no co za debil.

-Pizduś nie jesteście małżeństwem żebyś wywalał na nią kasę.- westchnęłam kręcąc głową.

-To znajdź jej jakąś prace którą zaakceptuje proszę- szepnął i zlazł ze mnie jak Klaudia weszła do pokoju.

-Moi rodzice tu przyjadą- oznajmiła patrząc się na nas tak jakbyśmy co najmniej się przed chwilą lizali. Fuu

-Okey kochanie jedziemy do Modestu!!- krzyknęłam wstając i pociągnęłam Klaudie na dół  gdzie przy schodach zobaczyliśmy tą świńską mordę  Roberta.

-A wy co się tak wystroiłyście jak przyczepy na dożynki?!- wrzasnął patrząc na nas.

-Wolę być przyczepą niż taką świnia jak ty- warknęłam patrząc na niego a Klaudia korzystając z okazji poszła do kuchni i wróciła z jabłkiem i wsadziła je w usta Roberta wtedy kiedy już chciał coś powiedzieć.

-Wieprzek się uciszył- zaśmiała się. Poszliśmy do kuchni gdzie złapałyśmy za dwa banany i wyszłyśmy idąc prosto do  Range Rovera, którym pojechałyśmy do siedziby Modestu!

-Po co tam w ogóle jedziemy?- uniosłam brew zerkając na podjaraną Duśkę.

-Zrobić porządek z Sophią i Perrie- wyszczerzyła się.

-Czyli będę mogła kogoś uderzyć?- oblizałam spierzchnięte usta zatrzymując się ma światłach.- Miśka tak sobie myślałam, że trzeba dać odpocząć młodym.- spojrzałam na nią  a ona na mnie- Wiesz oni niech  bawią się teraz w rodziców a my im przeszkadzamy…

-Proponujesz jakieś wakacje?- uniosła brwi a oczka jej się zaświeciły.

- Tak co powiesz na Dubaj? Ty, ja, Patty, Liaś, Hazz i Lou?- zaproponowałam ruszając.

-Świetnie ale chłopacy mają pokój z dala od nas bo ja chcę pobyć z wami a nie z nimi.- zaśmiała się a ja jej zawtórowałam.

Po kilkunastu minutach zaparkowałam pod budynkiem Modestu wzdychając. Wysiadłyśmy ruszając wprost do wejścia i nie patrząc na nic innego ruszyłyśmy do gabinetu menadżerów chłopaków. Byłam tu już nie raz wiem jak tu jest ale teraz mam jakiegoś stresa bo tak naprawdę nie wiemy czy oni zrezygnują z tych ustawek w końcu   to  jest promo dla chłopaków a my im chcemy to popsuć. Klaudia uśmiechnęła się do mnie pocieszająco tak jakby wiedziała o czym myślę. Weszłyśmy do gabinetu bez pukania.

-Witamy- uśmiechnęłyśmy się sztucznie.

-Ooo panna Collins i panna Nowak- Brandon skinął głowa.

-Nie czas na uprzejmości- mruknęła Duśka zajmując jedno wolne miejsce a ja drugie.

-Czym zawdzięczamy sobie waszą obecność?- był ewidentne zaciekawiony.

-Wiec my tutaj jesteś aby pogadać o Zerrie i Sophiam- wywróciłam teatralnie oczami a on tak jakby się spiął.

-Nie macie innych zajęć małolaty?- warknął.

-Słuchaj staruchu!- uniosłam się- Mam więcej wpływów niż ty, moje nazwisko jest bardziej znane niż twoje, mogę robić co chce bo ja w porównaniu do ciebie jestem kimś a nie tak jak ty!!- warknęłam.

-Wiec słuchaj nas uważnie!!- tym razem Klaudia uniosła głos.- Likwidujesz te dwa związki i równo z końcem tego roku chłopacy kończą współprace z Modestem i przechodzą pod inna wytwórnie muzyczna czy wam się to kurwa podoba czy nie!!- wrzasnęła a ja mu podałam papiery rozwiązujące ich umowę podpisaną przez chłopaków.

-Nie masz wyjścia inaczej was pozwą a uwierz tej rozprawy nie wygracie swoimi przekrętami.- dodałam wiedząc co Modest ma za ‘’ uszami’’

-Dobra- westchnął zrezygnowany. Kończymy z tym-podpisał papiery o rozwiązaniu umowy. Wyszłyśmy z jego gabinetu dumne ze dopięłyśmy swego. Teraz czas załatwić prace Klaudii.

-WYGRAŁYŚMY!!-  pisnęła przytulając mnie a ja ją.

-Nareszcie są wolni- wyszeptałam szczęśliwa.

 -Jedziemy szukać pracy.- pokiwałam głową wsiadając do samochodu. Ruszyłyśmy do domu wiedząc już co będzie robić Klaudia.

-Caro czemu jedziemy do domu?!- była zdziwiona a ja się zaśmiałam.

-Kochanie to tam będziesz mieć prace zaraz po naszych krótkich wakacjach bo wiesz niedługo święta i w ogóle a później panowie wracają do trasy.

-Co za praca?- zmarszczyła brwi wzdychając.

-Tego dowiesz się od Josha- zaparkowałam na podjeździe a Klaudia jak torpeda pobiegła do domu a ja za nią śmiejąc się.

Josh zabrał Duśkę do swojego pokoju gdzie miał jej wszystko na spokojnie wytłumaczyć.

*perspektywa Josha*

Zabrałem Klaudie do swojego pokoju po drodze obmyślając taktykę rozmowy. Nie za ostro ale dosadnie. Mam nadzieję ,że zrozumie.

- Usiądź – powiedziałem na co ona posłusznie to zrobiła

-Więc o co chodzi ? – zapytała bawiąc się bransoletką

- Chodzi o to ,że … wiesz długo się znamy , lubimy , jesteśmy dla siebie więcej niż przyjaciółmi i to dlatego zwracam się z tą ofertą do ciebie

- Ejeje to zabrzmiało bardzo nieprzyzwoicie – zaśmiała się ale zaraz spoważniała

Słuchała mnie uważnie dalej , nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.

- Chcemy żebyś została opiekunką naszych dzieci – wydusiłem

Zaczęła przecząco kręcić głową i wstała

- Josh kochanie bardzo mi przykro ale nie mogę. Nie chce siedzieć w domu , chce się rozwijać , poznawać ludzi i świat

Podszedłem do niej ujmując jej dłonie.

- Błagam tylko tobie mogę na tyle zaufać aby zostawić moje maleństwa i iść do pracy. Musze zarabiać na maluchy i na razie na Gem. Chcę im dać jak najlepszy dom i dostatek. Proszę Dusiaczku mój kochany , wiesz jak dużo znaczysz dla nas wszystkich zrób to dla mnie i maluszków. Oczywiście dostaniesz wynagrodzenie

Wiedziałem ,że wytoczyłem najcięższe działa na pole bitwy ale nie chciałem wynajmować kogoś obcego a potem zamartwiać się co dzieje się z moimi dziećmi. Wiedziałem też ,że nie odmówi mimo iż to dla niej trudne. Doskonale ją rozumiałem.

- Okey niech będzie. Zgadzam się. – powiedziała smutnym głosem ale przywdziała uśmiech na twarz. Uff kamień z serca normalnie.

- Jak coś Robert ci pomoże , na razie ma urlop – powiedziałem wypuszczając ją z objęć.

 Tak przytuliłem ją mocno bo wiedziałem ,że to dla niej trudne.

- Chyba cie posrało  – zaśmiała się.

Weszliśmy do kuchni gdzie od razu musiałem podzielić się nowiną z innymi. Najszczęśliwszy to chyba był Harry. Reszta tylko potwierdziła ,że Klaudia najbardziej się do tego nadaje i będzie idealna. No to ja w końcu mogę wrócić do studia.

*perspektywa Harrego*

Znowu boski Harry dopiął swego. Klaudia zostaje z dzieciakami w domu a nie idzie się zapracowywać na śmierć. Będę ją miał dla siebie i pod ręką.  Ty egoistyczny dupku ! Jak możesz ! Ona chce się rozwijać i poznawać świat a ty jej to uniemożliwiasz.  Jesteś okropny nawrzeszczało na mnie moje sumienie. Oj wiem wiem ale to wszystko dla jej dobra. To wszystko dla dobra twoich chcic i potrzeb baranie. Owszem ale nie tylko , pomyślałem nalewając sobie soku. Nagle do kuchni weszła jakże promienna panna Collins.

- Hej kwiatuszku a co ty taka szczęśliwa ? –zapytałem posyłając jej jeden ze swoich uśmiechów.

- Elo pizdeczko , cieszę się bo mogę – odparła i podała wchodzącej do kuchni Pat jakąś kopertę. Chwilę później taką samą kopertę podała Klaudii na co ta odprawiła prześmieszny taniec radości.

- Co tam macie ? – zapytałem zaglądając Patt przez ramię

-Masz Styles i ciesz się , Liam , Lou wy też poznajcie naszą łaskę – Car rzuciła nam trzy koperty. Były to bilety na tygodniowy pobyt w Dubaju.

- Ale o co chodzi ? – zapytał Lou wyraźnie zdezorientowany

- Matko zero wdzięczności. Człowiek się naprodukuje , namęczy i naszuka  a tu trafi na takich cymbałów i masz ci los. Patt kochanie wytłumacz panom co oznaczają te kartki wypełnione literkami bo mnie szlag trafi zaraz ! – powiedziała Car zalegając na tapczanie.

Ej wypraszam sobie. Wręcza ci laska kopertę z biletami do Dubaju i bądź mądry co to oznacza. Matko ty naprawdę jesteś wybitnie tępy Styles ! Dobrze ,że czasami masz przebłyski inteligencji bo sprzątał byś ulice . Zaśmiało się moje sumienie. Kuźwa szkoda ,że nie da się go jakoś uciszyć albo zablokować. Chciałbyś możesz pomarzyć. Ughh to bardzo wkurzające.

- Więc to są bilety na nasz tygodniowy pobyt w Dubaju. Oferujemy wam wakacje ale są pewne warunki – zaczęła Pat

- Oj tak ! – zawtórowała Car a Duśka potaknęła. Nie podoba mi się opcja warunków ale posłuchajmy. Pat wyciągnęła kartkę i zaczęła czytać

- Punkt 1: Wy mieszkacie na dole my na samej górze

Pff  no na pewno nie ….

- Wy tak na serio ?? – zapytał Li a one jak jeden mąż pokiwały na zgodę na co Payne pokręcił z dezaprobatą głową


- Punkt drugi : Nie ma zazdrości i niepotrzebnych kłótni

 Punkt trzeci : Zero kontroli. Wychodzimy z kim chcemy , gdzie chcemy i o której chcemy

Punkt czwarty : Jeśli imprezy to do białego rana i bez limitów

Wszystkie trzy zaśmiały się na dźwięk słów „bez limitów” , wariatki no.

-Punkt piąty : Jeśli któryś z urlopowiczów złamie któryś punkt ma po ryju

Punkt szósty : Jest tylko i wyłącznie dobra zabawa.

- Tak więc chyba wszystko jasne , jeśli nie to wybaczcie my brajlem nie umiemy a teraz drogie panie idziemy się pakować – oznajmiła Caro i ruszyła na schody. W tym momencie do pokoju wszedł Robert.

- Ty Collins spakuj się tak żebyś nie musiała wracać się po swoje rzeczy – rzucił

- Morda Adams ! To nie ja mieszkam u rodziny na krzywy ryj. Wypierdalaj do swojego domu a nie na nas żerujesz – odgryzła się . Uwielbiam na to patrzeć , chyba idę po popcorn.

- Uuuuu co ty nie powiesz. Ale przyznaj ,że beze mnie byłoby ci cholernie nudno co ?

- Bez ciebie byłabym świętym człowiekiem. Zero stresu , nerwów i problemów ale nie Bozia pokarała mnie Carolain Rose Collins bo jest dziewięć planet , dwieście dziewięćdziesiąt cztery kraje ponad siedem miliardów ludzi a ja muszę patrzeć akurat na twój ryj !

- I tak wiem ,że mnie kochasz i umrzesz z tęsknoty jeśli się wyniosę więc pozwól ,że idę coś zjeść – powiedział i zniknął w kuchni

Patrząc w tym momencie na Car widziałem jak każda z żył maksymalnie się napina powstrzymując właścicielkę przed wybuchem. Robi się coraz lepsza bo dała radę.

- Pasożyt , wrzód jeden – komentowała Klaudia , która też jakoś bardzo cicho siedziała podczas tej wymiany zdań bo Pat zdążyła uciec na górę.

- Powstrzymywałam się żeby się na niego nie rzucić i nie przemeblować mu buźki ale na to będę miała jeszcze czas a walizy same się nie spakują – dokończyła Duśka i ruszyła na piętro.

- Hazz idź do siebie spakuj się i wróć tu z bagażami – usłyszałem głos już z góry.

Tak jest psze pani. Louis i Liam też dostali reprymendy od pań no i nie pozostało nam nic innego jak wykonać polecenia.

**nazajutrz rano**

Narrator w 3 osobie

Od wczoraj prawie nic się nie zmieniło oprócz tego iż salon zawalony jest walizkami , Robert jest niemożliwy a Car traci cierpliwość. Jeśli chcecie wiedzieć to Josh i Em nie byli zadowoleni z wyjazdu całej szóstki ale w końcu dali się przekonać. Niall Horan nie odstępuje swojego syna na krok , no chyba ,że zachce mu się siusiu lub zgłodnieje ale bardzo często to jedzenie przychodzi do niego. Ojcostwo to zdecydowanie jego żywioł. Malik zabrał Alę i Mattiego do Bradford co jak dla mnie jest już dużym krokiem w przyszłość.  A jeśli chodzi o przyszłość to dziewczęta a dokładnie Patt , Caro i Duśka mają pewne plany ale o tym dowiecie się od nich samych. Nie nie proście mnie bo nic wam nie zdradzę. Nie nie nie bo laski mnie zabiją jeśli zdradzę wam ,że chcą …..cholibka wygadał bym się. Dobra  o czym to ja miałem mówić…. Ach tak więc dzisiaj od samego rana w domu jest totalny rozpiździel. Jedzie niby tylko sześć osób a rozgardiasz jest taki jakby jechał cały oddział. W końcu gdy doszli do porządku wyjechali na  ten urlop a w domu zaległa pieszcząca uszy cisza. Co wam będę pisał o locie , który w większości przespali a jak nie spali to zabawiali cały samolot śpiewaniem i wygłupami. Chciałem wam wspomnieć o jeszcze jednym Em ma pewne kłopoty ale nie chce nikomu o nich powiedzieć ……. W razie czego nie wiecie nic ode mnie. Buźka.

*perspektywa Em *

Bardzo nie chciałam żeby lecieli do tego Dubaju. Nie chciałam zostać sama. Tak wiem ,że zostali ze mną Niall , Josh i Gem ale z Car i Klaudią czułam się bezpieczniej . Wiem, że nie mogę ich trzymać na siłę przy sobie ale co zrobić jak one są mi teraz bardzo ale to bardzo potrzebne ja sobie nie dam rady bez nich sama . Ehh westchnęłam kołysząc Dylana do snu. Położyłam małego a sama zajęłam miejsce w fotelu przy jego łóżeczku biorąc laptopa kładąc go na swoje kolana i zaczęłam przeglądać TT głęboko wzdychając. Nie wiem dlaczego fanki mnie znienawidziły… dlaczego to wszystko się dzieje, przecież ja go kocham a nie próbuje a raczej nie złapałam Nialla na dziecko. Przecież znaliśmy się przed tym i to co nas łączy, cóż ja i on po prostu nie potrafimy tego opisać to jest coś wspaniałego a mały to owoc tej miłości. Czytałam to wszystko z trudem powstrzymując się od płaczu to co tam piszą zaczyna mnie powoli wykańczać…

-Skarbie chodź do pokoju- usłyszałam głos Niallera, który stał w drzwiach bacznie mi się przyglądając tak jakby coś podejrzewał.

-Emm… już idę- zamknęłam laptopa odstawiając go. Gdy chciałam wyjść z pokoju Niall złapał mnie w pasie przyciągając do siebie.

-Tak cholernie cię kocham pamiętaj o tym- wyszeptał mi wprost do ucha lekko je muskając co wywołało u mnie falę przyjemnych dreszczy.

-Wiem skarbie, ja ciebie też – uśmiechnęłam się szeroko odwracając do niego. Połączyłam nasze usta w delikatnym ale czułym pocałunku, który natychmiast odwzajemnił. Już po chwili byłam na rękach Nialla niesiona do naszej sypialni….

- Wariat- skomentowałam rozbawiona.

-Tylko i wyłącznie twój wariat. – położył mnie na łóżku a sam ułożył się tuż obok mnie.

-Nikomu innemu cie nie oddam- zaśmiałam się wtulając w jego bok na co dostałam buziaka w czoło.

-Ja nie chce nikogo innego kochanie, chcę ciebie do końca życia.- uśmiechnął się uroczo a moje serce momentalnie zaczęło bić coraz szybciej. 

-I vice versa kochanie- cmoknęłam go w nosek.- Idź spać miś przyda nam się sen.- pokiwał tylko głową mocniej mnie obejmując. Już po chwili spał a ja rozmyślałam o tym wszystkim i czekałam, aż ktoś stanie po mojej stronie. Zasnęłam po jakimś czasie, niestety musiałam wstawać w nocy do małego….

Poranek minął normalnie na rozmowach i zajmowaniu się dziećmi za to po obiedzie nasi kochani panowie zostali z maluchami w domu a ja razem z Gemma i Aneta pojechałyśmy  na jakieś zakupy aby się rozerwać czy coś w tym stylu. Chodziłyśmy już dobrą godzinę po sklepach a za nami paparazzi i fanki.

-Dziewczyny możemy jechać do domu?- uniosłam brew spuszczając głowę słysząc kolejne wyzwiska w moja stronę typu „Dziwka”, „Szmata”, „Suka”…. etc.

-Już jedzie po nas Robert z obstawą.- odparła mi Aneta po czym wraz z Gemmą schowały mnie w mocnym uścisku szeptając na ucho, że to wszystko minie.

*perspektywa Roberta*

Gdy tylko dostałem telefon od Anety wpadłem w jakiś dziki szał. Jak ci ludzie tak mogą ?! Moją biedną niczemu nie winną Em, że niby złapała Horana na dziecko… totalne bzdury. Ruszyłem razem z ekipą ochrony wprost do galerii w której znajdowały się dziewczyny. Z jednej strony byłem na nie wściekły bo mogły siedzieć w domu i się nie wychylać a z drugiej nie ma się co dziwić mamuśkom ,że się chciały troszkę zrelaksować. Miałem wrażenie ,że ta zasrana droga ciągnie się i ciągnie w nieskończoność aż w końcu dojechaliśmy. Wparowałem jak rozpędzona lokomotywa do galerii szukając sklepu w którym się ukrywały. Trochę mi to zajęło bo moja orientacja w terenie ..ach szkoda gadać. Jak już zobaczyłem  grupkę sukowatych nastolatek , które myślą ,że są pępkami świata cały gniew wezbrał we mnie na nowo.  Podeszliśmy do dziewczyn osłaniając Em i pozostałe a ja odezwałem się do tych „tru dajrekszoniers”.

- Po ile wy kurwa macie lat , co ? Będziecie fikać i zazdrościć bo nigdy nie porucha was żaden z tej piątki a ona ma to szczęście ,że ma miłość i dziecko z Horanem ? Radzę się wam odpierdolić od niej bo następnym razem kto wie może wam się stać krzywda i to nie jest groźba tylko ostrzeżenie a to co robicie małolaty jest karalne a teraz wypierdalać mi stąd ale już

Wszystkie patrzyły na mnie jakby mi coś dziwnego na twarzy wyrosło. Przewróciłem oczami i pokazałem ochronie na wyjście na co oni posłusznie ruszyli w tamtą stronę. Kurde już zapomniałem jak to fajnie mieć nad kimś władzę. Może  reszta ma rację i czas ruszyć dupę do pracy ? Pomyślę nad tym. Tylko wsiedliśmy do samochodu a Em zalała się łzami. No co za skurwysyny. Ona zamiast cieszyć się dzieckiem i w ogóle musi się zamartwiać opinią tysięcy dzieciaków , którzy w dupie byli i gówno widzieli a się wypowiadają. Jechaliśmy do domu w grobowej ciszy.  Wiem nie jestem typem uczuciowca ale serce mi pękało jak na nią patrzyłem. Znam ją od bardzo dawna i wiem ,że to nigdy , przenigdy nie powinno ją spotkać. Ona na to nie zasługuje. Wchodząc do domu rozmyślałem jakby tu odciągnąć uwagę Em i mediów od tej sprawy i wtedy wpadłem na genialny pomysł …….

*perspektywa Nialla*

- Już wróciłyście ? – zapytałem gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Jak na kobiety to strasznie ekspresowe były te zakupy. Nikt mi nie odpowiedział za to weszła do salonu Aneta z bardzo udręczoną miną. Chwilę potem weszła Gemma , która również była jak z krzyża zdjęta a na końcu Em z Robertem , który obejmował ją za ramię. Wlepiłem wzrok w moją dziewczynę i nie spuszczałem nawet nie mrugając. Coś się stało , ja to wiem.

- No jak tam tatuśku ? Synek dał ci popalić jak nas nie było ? – zagadnął Robert i tylko utwierdził mnie w tym ,że coś się stało bo nawet on , największy pojeb jakiego w życiu spotkałem nie miał tyle energii i nie był tak szczęśliwy i zgryźliwy jak zawsze. Puściłem jego pytanie mimo uszy i dalej patrzyłem na Em , ona jednak nie patrząc na mnie udała się do swojego pokoju. Nie podoba mi się jej zachowanie , a przecież jeszcze wczoraj było wszystko dobrze.

- Aneta mam prośbę popilnujesz Dylana na chwilę ? – zapytałem a ona skinęła głową. Zostawiając ich w salonie ruszyłem na górę. Jeszcze nie dotarłem do jej pokoju gdy usłyszałem rozmowę a właściwie jej szloch do telefonu.

- Mamo jak tak dalej nie dam rady , oni mówią o mnie takie rzeczy a ja ..ja nie chciałam , przecież mnie znasz. Ja nigdy nikomu nie chciałam wyrządzić krzywdy , no chyba ,że Rafałowi ale jemu się należało. Mamo czy ja naprawdę jestem dziwką ? A może powinnam uciec i wszystko by się ułożyło ?  Proszę przyjedźcie jak najszybciej – zaniosła się głębokim szlochem a ja przetrawiałem to co usłyszałem. 

Tyle pytań kłębiło mi się w głowie . Jacy oni ? Jakie rzeczy ? Jaką do cholery dziwką ? Uciec ode mnie ……… Stałem tam czekając aż zakończy rozmowę abym mógł się wszystkiego dowiedzieć. Gdy skończyła popchnąłem uchylone drzwi stając w nich niepewnie bo nogi miałem jak z waty.

- Niall co ty tu……- powiedziała ocierając strumienie łez

- Czekam na wyjaśnienia. Co się stało ?

- Nic wielkiego tęsknie za rodzicami – odpowiedziała a dolna warga drgała jakby zaraz miała się rozpłakać.

- Nic powiadasz ? A ja słyszałem twoją rozmowę z mamą i wyobraź sobie ,że z niej nie wynikało ,że tęsknisz za rodzicami. Emilii powiedz co się stało – powiedziałem siadając obok niej ale ona wstała podchodząc do okna. Powoli się irytowałem ale to dlatego ,że się martwiłem , cholernie martwiłem. Wiedziałem ,że jak tak stoi to płacze tak bardzo chciałem ją przytulić ale wiedziałem ,że nie jest to najlepsze w tym momencie. Musiałem poczekać aż się otworzy i mi powie.

- Jacy oni mówią o tobie takie rzeczy ? Jakie rzeczy ? – zapytałem modląc się aby to pomogło.

- Fani. Oni mnie nienawidzą , wyzywają i grożą. Nie widziałeś na TT , to zobacz. – powiedziała podając mi telefon. Nie zaglądałem na TT chyba od tygodnia . Gdy czytałem te wszystkie obelgi , groźby i oszczerstwa pod jej adresem moje oczy momentalnie napełniły się łzami. Jak oni tak mogli ? Tyle nienawiści , jadu i zazdrości to straszne.

- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś ? – zapytałem łamiącym się głosem

- A co byś zrobił ? Ich są miliony a ja jedna. Przegrałam i nigdy z nimi nie wygram. To jest za bardzo przytłaczające , nie wiem czy dam radę

To było jak cios poniżej pasa. Jak ona mogła tak myśleć ?

- Chcesz odejść ? – wyszeptałem ale kosztowało mnie to …….nie to niewyobrażalne ile mnie to kosztowało.

- Nie wiem. Może tak będzie lepiej ?

Nie wytrzymam tego.

- Co ty pieprzysz ? Dla kogo będzie lepiej ? Dla ciebie , dla mnie czy Dylana a może całej reszty i fanów. Daj spokój Emili. Ja umrę bez was , rozumiesz ? Kocham was nad życie. I co z tego ,że zostałem ojcem w wieku dwudziestu dwóch lat ? Jestem najszczęśliwszym ojcem na ziemi. I co z tego ,że nie jesteś bogata ? Masz wszystko czego potrzeba kobiecie moich marzeń ! Ty jesteś kobietą moich marzeń do cholery. Co z tego ,że oni cię nie akceptują ale to moją żoną będziesz a nie ich. Em ty już wygrałaś. Wygrałaś mnie , tamtego dnia w parku , gdy na mnie wpadłaś. I nie ważne co się wydarzy ja zawsze będę cie kochał. Zrozum to i pogódź się z tym. – wstałem – Zostawię cię samą potrzebujesz czasu – powiedziałem widząc jej minę – Zrobisz co zechcesz ale pamiętaj kocham cię nad życie – wyszedłem wchodząc do pokoju Duśki. Ja też potrzebuje czasu i snu.

**tymczasem w Dubaju**

*perspektywa Car*

Siedziałam okrakiem na Tomlinsonie czochrając mu włosy.

-Nigdy więcej nie mów na mój tyłek wiata debilu- śmiałam się a ludzie z lotniska łącznie z naszymi przyjaciółmi patrzyli się na nas jak na debili.

- No już nie będę ale nie tykaj moich włosów- śmiał się a ja patrzyłam się na niego z szerokim uśmiechem.

-Będę a ty błagaj o wybaczenie- wstałam z niego z dumnym uśmiechem kierując się z dziewczynami do wyjścia.

-Patrz jaka gangsta- zaśmiał się Harry do Lilo myśląc że my go nie słyszymy.

-Przyzwoitki idą za nami?- odparła im Duśka. 

Pojechaliśmy do hotelu gdzie panowie odebrali karty magnetyczne do swoich pokoi pod wodą a my do swoich pokoi na  69 piętrze.

-Ej Dusia ja chce spać z tobą.- Hazza zaczął stękać tuląc się do Nowak.

-Harry kurwa nie rób cyrków- warknęła odsuwając się od niego na co z Patt zaczęłyśmy się śmiać.

-Widzimy się jutro no bo wiecie musimy odpocząć po locie.- oznajmiła Patrycja i wciągnęła nas do windy

-Nareszcie spokój od nich- mruknęłam siadając na podłodze windy.

-Kto wybierał piętro?- Duśka się zaśmiała a ja udawałam że nie wiem o czym ona mówi.

-Musimy wejść na TT i wypowiedzieć się na temat Hajtów na Emi- przypomniała nam a we mnie się aż zagotowało.

-A mogę do niej zadzwonić?- spytała Patty
.
-Dzwoń ja się zajmę Twitterem a wy z nią pogadacie- oznajmiłam- Jak ja mam się wypowiedzieć w 140 znakach no jak?- zapytałam ironicznie i wyraczkowałam z windy jak się zatrzymała. 


Nie wnikałam jak dziewczyny się na mnie patrzą ale co mi tam. Walnełam sie na kanapę wyjmując z kieszeni spodenek telefon od razu wchodząc na tt gdzie było pełno tweetów o Emi i Niallu...ugh zabije tą co to zaczęła. Najpierw zaczęłam od retweetowania pozytywnych tweetów a następnie sama sobie kilka razy tweetnełam np.


"Emili jesteśmy z Tobą i Cię Kochamy"


"Proponuje zająć się swoim życiem"


"Dziękuje fankom, które cieszą się szczęściem Emili i Nialla "


"@Louis_Tomlinson Lou mam twój telefon "


Odpisałam również kilku fankom. Ja sprawdzałam co się dzieje po mojej małej wypowiedzi no bo jak ja kurwa mam wyrazić zdanie na ten temat podczas gdy ogranicza mnie liczba znaków. No ja pierdole.


-Laski szykujcie się na imprezę ja zaraz wracam- wrzasnęłam idąc do windy. Wcisnęłam piętro chłopaków....cóż troszkę mi zajmie zjazd na -3 piętro ale dam rade. Podczas przejażdżki winda zastanawiałam się co możemy zrobić i już wiem! Damy telefoniczny wywiad do radia z chłopakami. O tak to jest plan. Wysiadłam ruszając do pokoju panów...
Cóż poszczęściło mi się bo w pokoju obok ich była pokojówka a ja grzecznie skorzystałam z karty uniwersalnej wchodząc do ich apartamentu który tak po za tym wszystkim był pod wodą. Ślicznie tu mają nie powiem, że nie. W całym apartamencie była cisza...dziwne.


-Szukasz czegoś?- usłyszałam przy swoim uchu zachrypnięty głos Tomlinsona.


-Pewnego przystojniaka...pewnie go znasz- uśmiechnęłam się czując jego ramiona oplatające mnie w talii.


-Kontynuuj- szepnął lekko muskając moje ucho na co lekko zadrżałam.


-Jest jednym z członków One Direction, szatyn o zajebiście błękitnych oczach które omotają nie jedną i...-odwróciłam się- Ma mnie na tapecie- uśmiechnęłam się obserwując jego reakcje.


- Możliwe że go znam- zaśmiał się.


- Wiec przekaż mu że nie ładnie tak podglądać ludzi- wyszeptałam mu na ucho lekko przygryzając  jego płatek  a telefon wsunęłam  do tylnej kieszeni spodni lekko szczypiąc go w tyłek po czym wyszłam z ich pokoju jakby nigdy nic zadowolona z tego że zostawiłam ho w totalnym szoku.


Droga powrotna winda była nudna a ta muzyczka...o boziu jak to potrafi dobić człowieka.


- Gdzieś ty była my tu na ciebie czekamy- na wejściu do pokoju usłyszałam zirytowany głos Duśki koło której stała Patt. Zagwizdałam na ich widok.


- No no drogie panie wyglądacie zajebiście- skomentowałam je a one się uśmiechnęły.


(Wygląd Patt)




(Wygląd Duśki)



- Masz 15 minut i ani minuty dłużej na przyszykowanie się.- Rozkazała Wal a ja pobiegłam do swojego pokoju się przebrać, pomalować i uczesać...

Po 15 minutach wyszłam gotowa i wydaje mi się że wyglądałam dobrze:




-Czas podbić Dubaj- stwierdziła Duśka wchodząc do windy a my za nią.

Podczas jazdy do klubu wysłałyśmy jeszcze sms do chłopaków.

*sms do Li, Lou i Hazzy*


Pojechałyśmy sie zabawić. Jeśli nie wrócimy do jutra to znaczy, że jakiś sułtan porwał nas do swojego haremu. Miłej nocy panowie *.- xoxo 


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest rozdział 19 ! Przepraszamy ,że musieliście tyle czekać ale sami wiecie wakacje i wgl ale już jest. Liczymy na komentarze i mamy nadzieję ,że wam się spodoba ;D

PS. Mamy do was wielką prośbę. Jeśli ktoś pisze komentarze z anonimowego konta , prosimy aby podpisał sie chociaż imieniem lub pseudonimem <3