środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 15


( perspektywa Klaudii )

 Jestem w szoku. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie wiem co się dzieję ....co z Car......co z Em moją maleńką siostrzyczką.CO JEST KURWA GRANE ?! Fakt, zjadły po osiem babeczek na głowę ale żeby od razu na OIOM-ie wylądować ?! Nie ma opcji jadę tam ,nawet gdybym musiała się bić z Robertem. To moja rodzina ,muszę tam być. Przebrałam się w świeże ciuchy ,zabrałam telefon, butelkę wody i wyszłam z apartamentu. Na korytarzy stała cała ekipa. Przeszłam obok nawet na nich nie patrząc. Nacisnęłam guzik windy.

-A gdzie Ty się wybierasz ??- zapytał Paul

Odwróciłam się w ich stronę.

-No chyba nie myślałeś, że będę tu bezczynnie siedzieć ??!!-krzyknęłam- Tam leży moja mała, biedna, młodsza , niczemu nie winna siostrzyczka -powiedziałam a po moich policzkach spłynęły łzy

-Nie dramatyzuj, to pewnie zatrucie pokarmowe. Nie rób afery nie wszystko kręci się wokół was odkąd dołączyłyście do ekipy. -powiedziała Shmit i prychnęła

-ZAMKNIJ MORDĘ WARO-OBCIĄGARO BO CI ZROBIĘ Z TWARZY JESIEŃ ŚREDNIOWIECZA, I DOBRZE CI RADZĘ ODWAL SIĘ OD LIAMA BO POŻAŁUJESZ-powiedziałam

-Nie groź jej, bo to jest bardziej śmieszne niż straszne -powiedziała Swift gestykulując

-A Ty się nie oddzywaj. Ubrałaś się jak sekretarka , polo wpierdolo, proszę państwa oto ja Taylor Swift , która pisze piosenki o swoich byłych bo nie ma o czym. Ambitnie kurwa ambitnie.-odgryzłam się. Ona spojrzała na mnie, otworzyła usta kilka razy aby coś powiedzieć ale się powstrzymała. To lepiej dla mnie bo nie miałam siły, ochoty ani czasu na to by się z nią kłócić. Przyjechała winda.

-Poczekaj zawiozę Cię-powiedział Harry. Spojrzałam na niego niepewnie ale kiwnęłam głową na zgodę.

-Czekajcie ja też jadę-powiedział Niall, który swoją drogą wyglądał okropnie. Miał podpuchnięte oczy od płaczu i był cały blady.

-My tez jedziemy-krzyknęła reszta. I tak na korytarzu zostały tylko tynkary. Jechaliśmy windą z jedenastego piętra. Przez całą drogę patrzyłam na Horana.
Patrząc na niego widziałam jak bardzo on kocha Emili i jak bardzo cierpi. Wiem , że nigdy nie skrzywdzi Em i będzie dla niej najcudowniejszym chłopkiem na świecie.

-Załamał się. Nie je , nie chce z nikim gadać pierwszy raz widzę go w takim stanie. On ją bardzo mocno kocha-powiedział Louis patrząc raz na mnie, raz na Nialla. Spuściłam głowę w dół na co Lou pogłaskał mnie po plecach.

-Nie łam się śliczna. To jest Emili Kornelia Nowak , twoja siostra !! A Nowaki jak widać nigdy się nie poddają. Ona z tego wyjdzie zobaczysz , a co do mojej Car...-na te słowa wszyscy w windzie spojrzeli w naszą stronę

-Znaczy o naszej Car nawet nie wspomnę. Ma takiego ducha walki ,że szok. Przepraszam ja też już nie wiem co mówię -dodał

Dziwne strasznie się zmieszał gdy powiedział "moja Car" był jakiś .....nieobecny ?!? Nie wiem , może jestem przemęczona. Gdy znaleźliśmy się w hotelowym holu , puściłam się pędem w stronę drzwi. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę.

-Nie idź tam mała. Tam jest tyle fanek, że nie wyjdziecie- usłyszałam ciepły głos Prestona. Faktycznie . Gdy spojrzałam wszędzie było "morze" fanek. Jedne trzymały transparenty z naszymi imionami itd. : Pali, Emill , Karry, Zar ( Zayn +Car) , niektórzy jeszcze z LouMad, inne z hasłami typu "Car i Em jesteśmy z wami", "Wróćcie do nas", "Kochamy was". Na ten widok zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro ale to było wspaniałe z ich strony. Odwróciłam się w stronę Prestona zalana łzami.

-Proszę Cię Preston. Ja muszę dostać się do szpitala-załkałam

-Spokojnie mała zaraz coś wymyślimy spokojnie -powiedział tuląc mnie do siebie.

-Harry a gdzie Ty się do cholery wybierasz ?! Wracaj tu natychmiast-usłyszeliśmy zdenerwowany głos Paula. Harry wychodził właśnie przed hotel. Co on robi , przecież one go zabiją ?! Nagle zapadła totalna cisza. Patrzyliśmy jak Hazz mówi coś do tłumu a ten momentalnie się rozstąpił. Styles wrócił do środka.

-Możemy jechać- oznajmił. Uśmiechnęłam się do niego blado. Rzuciłam się pędem do samochodu, od strony kierowcy.

-To nie najlepszy pomysł żebyś prowadziła auto-powiedział Zayn zabierając mi kluczyki.

-Racja, dzięki- odparłam

Jechałam samochodem z Zayne'm, Niall'em , Louis'em i Lukiem. Reszta zapakował się do czterech następnych samochodów. Jechaliśmy w milczeniu. Jeszcze chwila i trafiłby mnie jasny szlag na miejscu. Dojechaliśmy pod szpital, który też był okupowany przez fanki. Niektóre miały nawet namioty i śpiwory ze sobą. To było cudowne i dawało siłę do walki z tym wszystkim. Już wiem jak bardzo kochały chłopców , n i teraz nas i ile były wstanie dla nich zrobić. Dosłownie wszystko. Gdy weszliśmy do szpitala podeszła do nas mała, rudowłosa pielęgniarka.

-Państwo do panienek Collins i Nowak?- zapytała

-Tak właśnie- odparłam

-Przykro mi ale nie możecie wejść wszyscy-oznajmiła
Odwróciłam się do nich.

-Dobra wchodzimy ja ,Niall i Pat a reszta czeka w poczekalni - powiedziałam

-Ja też idę -powiedział Lou

-I ja oczywiście - wtrącił się Josh, który właśnie dotarł do szpitala z Gemmą bo ta lepiej się już czuła.

-No i my- powiedzieli Liam, Harry i Zayn

Spojrzałam błagalnie na pielęgniarkę.

-No dobrze-powiedziała łagodnie - Czwarte piętro, sala 36 , blok OIOM.

Podziękowałam pielęgniarce i ruszyliśmy do góry. Gdy wysiedliśmy z windy zauważyłam Roberta siedzącego na ławce. Nagle na korytarzu pojawił się Mati

-Ciocia !!-wrzasnął , rzucając mi się na szyję

-Skrzacie-odparłam , mocno go do siebie tuląc. Spojrzał na mnie swoim dużymi , Michałowatymi oczami.

-Czy ciocia Em będzie żyła ? A bobasek ? -zapytał

Stanęłam jak wryta. CO ?? ŻYŁA ? BOBASEK ?.Podeszłam z małym do Ali i Roberta.

-Co....-nie skończyłam gdyż Ala mi przerwała

-Idź porozmawiaj z lekarzem

-Tak już idę-wydukałam i udałam się do pokoju lekarzy. Zapukałam do białych jak śnieg drzwi. Usłyszałam cichutkie "proszę" i weszłam. Za biurkiem siedział młody, przystojny lekarz.

-Ja w sprawie mojej siostry Emili Nowak i przyjaciółki Carolain Collins, Klaudia Nowak-przedstawiłam się

-Victor Richards - odpowiedział- Proszę usiąść. Możemy mówić sobie po imieniu ?-zapytał

-Tak proszę-odparłam

-Więc nie mam dla Ciebie dobrych wiadomości- zaczął a ja spuściłam głowę, nic nie mówiąc.- Twoja siostra i przyjaciółka zostały otrute.
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

-OTRUTE ?!? Ale-ale ...jak...to..?-zapytałam wstrząśnięta.

-Tak ale to nie wszystko. My nie wiemy co to za trucizna a ona powoli zabija je obydwie-powiedział-Czy one coś jadły, piły na coś się skarżyły ? Mają jakiś wrogów ?-pytał ale nie wszystko do mnie wtedy docierało.

-Nie..w ..sumie..to nie tam czasami drobne sprzeczki z Perrie ,Taylor czy Sophią ale nie -mówiłam bardziej do siebie niż do niego.-Zjadły babeczki przed koncertem ale to prezent od Paula więc nie sądzę żeby było coś z nimi nie tak

-A mogłabyś mi przywieźć jedną ? Czy ktoś jeszcze je jadł?- pytał dalej

-Tak mogę. Jadłam ja i Pat ale najwięcej zjadły Em i Car-odparłam

-Jak się czujesz ?-zapytał podchodząc do mnie

-Nie najlepiej ale to z powodu całej sytuacji -powiedziałam

-Tak pewnie tak ale zostań w szpitalu w razie czego i wyślij kogoś po ta babeczkę proszę to bardzo ważne

-Tak jasne
Już łapałam za klamkę gdy mnie zatrzymał.

-Aha jeszcze jedno Emili jest w ciąży
Stałam w tych drzwiach dobre 5 minut nie mogąc się ruszyć. Moja Em w ciąży. A jeśli dziecku się coś stanie a jeśli Em się coś stanie. Jak ja to powiem Niallowi ? Wyszłam w końcu na korytarz. Spojrzałam na Horana.

-Niall musimy pogadać -powiedziałam a ten od razu poderwał się do góry. Poszliśmy na taras , który znajdował się na końcu korytarza.

-No mów wreszcie bo zaraz zwariuje. Nikt się chce mi nic powiedzieć- denerwował się blondyn

-One zostały otrute ....

-OTRUTE ?! Jak to przez kogo i kiedy ? Pomogą im ?!-zasypał mnie pytaniami

-Tak otrute, nie wiem przez kogo i kiedy ale otrute. Na razie nie mogą im pomóc bo nie wiedzą czym zostały otrute. Lekarz kazał przywieźć te babeczki , które dostały od Paula do badań.

-Matko dlaczego nas to spotyka- załkał

-Nie wiem Niall ,nie wiem. Straciłam już brata jeśli teraz stracę siostrę to koniec-powiedziałam tuląc do siebie Irlandczyka.
Oparłam swoje czoło na jego.

-Niall musze jeszcze Ci coś powiedzieć-zaczęłam- Niall Em jest w ciąży-powiedziałam wypuszczając głośno powietrze.
Stał nieruchomo, patrząc na mnie.

-W ciąży ? Będę ojcem?-zapytał a po jego policzkach spłynęły łzy.

-Tak będziesz tatusiem-teraz ja tez płakałam. Staliśmy wtuleni w siebie i płakaliśmy.

-Dobra wracajmy do reszty- powiedziałam i udaliśmy się z powrotem do środka.

(perspektywa Pat)

Siedzimy tu już godzinę i tak naprawdę wiemy to co nam powiedziała Ala. Em jest w ciąży. To z jednej strony wspaniała informacja a z drugiej strony z czego się cieszyć. Nie wiadomo co się z nimi dzieje i dlaczego ?! Mam dosyć bezczynności. Chwilę później wróciła Klaudia z Niall'em. Horan usiadł obok reszty chłopców a Duśka obok mnie.

-Gdy dowiedział się o ciąży , trochę ożył-powiedziała blado się uśmiechając

-Tak widzę, w jego oczach są iskierki nadziei , będzie o nią walczył jak lew-powiedziałam kładąc głowę na jej ramieniu

-Wiem on ją cholernie kocha-odparła tuląc głowę do mojej.-Szkoda , że ja nie mam takiego szczęścia -dodała wskazując palcem na korytarz.
Boże dlaczego ja tak cierpię ?! Odpowie mi ktoś ?? Korytarzem szła nasza świta. Taylor z szatańskim uśmiechem na twarzy, Sophia i Perrie. Po jaki chuj one tu przyjechały ? A Shmit to już w ogóle. Przecież Li jest ze mną oficjalnie. Niech ona mi lepiej zejdzie z oczu bo ją szlag trafi, ale oczywiście całkiem przypadkiem. Nie mogłam na to patrzeć więc ruszyłam w stronę Duśki i Matiego, który usnął jej na kolanach. Siedzieliśmy tak kolejne dwie godziny. Każdy z nas już praktycznie spał. Nagle moją uwagę przykuły Taylor i wara obciągara , które po cichu wymykały się z korytarza uważając aby nikogo nie obudzić. Stwierdziłam , że to bardzo podejrzane i tak aby mnie nie zauważyły ruszyłam za nimi. Szły głównym korytarzem, podążając tak mi się wydawało do damskiej łazienki. Nie pomyliłam się. Kilka chwil później weszły do damskiej toalety. Podeszłam do drzwi i przyłożyłam do nich ucho. Odpowiedziała mi cisza. Lekko odchyliłam drzwi aby móc zobaczyć czy weszły głębiej czy tylko do lustra. Zaglądając nie zobaczyłam nikogo , więc bezszelestnie weszłam do środka. Usłyszałam głos Taylor w jednej z kabin. Zaczęłam się przysłuchiwać.

-Wiesz Sophia muszę Ci coś powiedzieć -zaczęła Swift

-Słucham, tylko mi nie mów, że jesteś w ciąży-zaśmiała się swoim jaszczurowatym śmiechem Shmit

-Nie przestań, nawet tak nie żartuj-pisnęła Taylor

Przybiłam sobie facepalma jak można być tak przypierdolonym ? No jak można ?! A no jak widać można bez problemu. Próbowałam głośno nie oddychać i ogólnie nie poruszać się. Słuchałam dalej.

-Bo wiesz to tak jakby ja je zatrułam- powiedziała Swift. Moje ciało spięło się do granic możliwości. Oddychałam szybko ale jak najciszej. WŁAŚNIE USŁYSZAŁAM ,ŻE TA SZMATA TAYLOR SWIFT , KTÓRA UWAŻA SIĘ ZA GWIAZDĘ ŚWIATOWEGO FORMATU, ZATRUŁA DWIE Z NAJWAŻNIEJSZYCH OSÓB W MOIM ŻYCIU ?! Miałam ochotę tam wejść i wpierdolić im obydwu ale coś mnie powstrzymało.

-Co ty gadasz ?- zapiszczała Shmit

-No tak zrobiłam te babeczki i dodałam tam rtęci. Ale kurde zamiast tej Emili miała to zjeść ta cała Klaudia-kontynuowała Swift. Nie mogłam dłużej tego słuchać. Wiedziałam już wystarczająco dużo. Wyszłam z łazienki tak jak weszłam czyli bezszelestnie. I udałam się pędem do pokoju lekarzy. Wpadłam tam jak burza.

-Doktorze Richards-wydyszałam- To rtęć, zostały zatrute rtęcią
Doktor spojrzał na mnie zdziwiony.

- Na pewno ?! Skąd to wiesz ?-zapytał. Przewróciłam oczami.

-Zaufaj mi i idź ratuj moje przyjaciółki- krzyknęłam. Na szczęście nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Wybiegł z pokoju i ruszył do sali dziewczyn.

Ja natomiast zebrałam swoje rzeczy tak aby nikogo nie obudzić, i ruszyłam w stronę wyjścia. Nie zostawię tak tego. Zemszczę się. Ruszyłam w stronę czarnego jeepa , którym tu przyjechaliśmy później oczywiście odstawię go na miejsce. Gdy wychodziłam z łazienki, kątem ucha ( aut. nie wnikajmy w to głębiej :p) usłyszałam jak Swift mówi do wary żeby się później bo Taylor musi się odświeżyć. Już ja ją tak odświeżę , że się zdziwi. Ale najpierw jadę do nas do domu. Prułam po londyńskich drogach z prędkością światła dlatego też siedem minut później byłam po domem. Otworzyłam drzwi i pędem puściłam się do swojego pokoju. Zaczęłam przekopywać całe pomieszczenie w poszukiwaniu czarnego, zimnego , ciężkiego zawiniątka.

-Kurwa gdzie to się podziewa ?!-krzyknęłam. Nagle na dnie szafy , pod pudłami znalazłam.

-No nareszcie- powiedziałam a na mojej twarzy zagościł triumfalny uśmiech.

-No to Swift zabawimy się teraz


( perspektywa Liama)

 Obudziłem się gdyż poczułam przeciąg. Zobaczyłem Pat wybiegającą z pokoju lekarzy, zabrała swoje rzeczy i wyszła. Było to bardzo dziwne. Chwilę po niej z pokoju lekarzy wybiegł doktor Richards i poleciał do dziewczyn do sali. Wiedziałem, że coś się dzieje. Obudziłem Klaudię i kazałem jej dać znać jak coś się dowie , obudziłem resztę i ruszyłem biegiem za Pat. Nie wiedziałem co kombinuje ale zamierzałem się dowiedzieć. Szedłem za nią ale tak aby mnie nie zobaczyła. Wiem , że to słabe śledzić swoją dziewczynę ale coś czuje , że nie powiedziałaby prawdy gdybym ją zapytał. Wsiadła do samochodu , którym przyjechaliśmy do szpitala. Jak ja ją dogonię ? Na piechotę na bank nie dam rady. Zacząłem grzebać po kieszeniach. Gdzie to jest do jasnej cholery !?! No na reszcie jest. Sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni. Wyciągnąłem z niej czarny klucz , który wyglądał normalnie ale był nienormalny. Otóż otwierał wszystkie samochody należące do nas i do ekipy. Paul powiedział , że to w razie potrzeby i nagłych wypadków a właśnie taka jest sytuacja. Wyjechałem na drogę. Chwilę się porozglądałem i nic. Jak to ? To ona aż tak szybko jedzie ?! No dobra. Nagle zobaczyłem czarnego jeepa, skręcającego w uliczkę jakieś pół kilometra przede mną. No nieźle. Wdepnąłem na gaz. Skręciłem w tą samą uliczkę co Pat. Już wiedziałem , że to ona i dokąd jedzie. Jechała do domu. Więc nie myśląc długo skręciłem w jedną z przybocznych uliczek , jadąc na skróty. Zajechałem dom tak aby nikt mnie nie widział. Stałem tam jeszcze chwilę gdy nagle Pat zajechała z piskiem opon pod dom. Co jej się tak spieszy ? Nigdy tak nie jeździła, przynajmniej nie ze mną ani w mojej obecności. Kilka , niedużych grupek fanek poderwało się gdy przyjechała. Ale Pat krzyknęła , że nie ma czasu teraz i nadrobi to przy okazji ( tak mi się wydaje bo miałem zamknięte szyby) i wbiegła pędem do domu. Nie było jej z 15 minut, już miałem wysiadać kiedy ta wybiegła z domu i wsiadła do auta. Ruszyłem za nią dosyć szybko gdyż dalej nie zdjęła nogi z gazu. Gdzie jej tak spieszno Li myśl ! Ale w tamtym momencie nic nie przychodziło mi do głowy. Jechałem w bezpiecznej odległości. Nagle Pat zajechała pod hotel Hilton. Ale po co ?! Zaraz zaraz czy to nie hotel w , którym zatrzymała się Taylor ?? Ale po co Pat szła by do Swift ? Przecież one się nienawidzą ?! Wysiadłem z wozu i ruszyłem za panną Wasilewską , która znajdowała się już w środku. Gdy Pat udała się do windy ja ruszyłem w stronę recepcji przy, której chwilę wcześniej stała.

-Przepraszam czy pani Wasilewska już dotarła do pani Swift ?-zapytałem robiąc z siebie debila

-Witam panie Payne tak przed sekundą weszła do windy, pokój numer 254, czwarte piętro jakby pan nie pamiętał- powiedziała Amanda wszystkim znana recepcjonistka.

-Dziękuję - odpowiedziałem i ruszyłem do windy. A w dupie idę schodami, będę szybciej. Biegłem po schodach ile sił w nogach. Gdy zobaczyłem napis "Czwarte piętro" miałem ochotę pocałować ziemię. Jestem na to za stary.

S: Wystarczy ,że trochę poćwiczysz leniu patentowany.

Nakrzyczało na mnie moje sumienie. Na tak racja. Wpadłem na piętro. 249, 250,252 JEST!! 254. Stanąłem pod drzwiami zastanawiając się co mam zrobić . Przyłożyłem ucho do drzwi. Usłyszałem krzyk Taylor. Wiedziałem ,że to nie jest towarzyska rozmowa. Poczekałem jeszcze chwilę ale gdy usłyszałem drugi pisk Taylor nie wytrzymałem. Gdy otworzyłem drzwi moim oczom ukazał się straszny widok. Taylor leżała na podłodze i błagała o litość a nad nią stała Pat mierząc do niej z pistoletu. Wstrzymałem oddech. One obydwie spojrzały na mnie ale zaraz odwróciły wzrok.

-Liam co Ty tu robisz ?! Idź stąd i nie wtrącaj się -powiedziała Pat zaciskając zęby.

-Chyba sobie kpisz !!-powiedziałem- Odłóż ten pistolet, Klaudia i Harry i tak będą razem - dodałem. No to dojebałeś Liam, nie ma co.
Taylor spojrzała na mnie urażona moimi słowami, za to Pat spojrzała ze współczuciem w oczach.

S: Tak kochany współczuje twojej chwilowej głupocie !!!!!

-Liam co jak co ale o Duśkę to ja się nie martwię. Oni będą razem to pewne ale czy wiesz ,że ta zdzira tutaj -i tu wskazała giwerą na Swift- Zatruła nasze biedne Em i Car ? Wiedziałeś ??

-Skąd to wiesz ?-wrzasnęła Taylor podrywając się z podłogi. Patrzyłem na to z niedowierzaniem.

- Podsłuchałam was w kiblu. Ty i ta szmata Shmit wszystko uknułyście. Szczerze spodziewałam się tego po Edwards ale jak widać pomyliłam się -wysyczała Wal.

-I wszystko by się udało. Ale zamiast młodej miała leżeć tam ta druga szmata Nowak !!! Ona się w ogóle nie umywa do mnie i nie pasuje do misia pysia. No ale cóż już za późno na ratowanie tych tam w szpitalu więc przykro mi. A poza tym nie zastrzelisz mnie bo wsadzą Cię na dożywocie -zaśmiała się ironicznie Swift

-O mnie się nie martw. Dam sobie radę-odparła Pat zaciskając rękę na spuście.

-Pat nie rób tego wtedy będziesz tak samo zła jak ona !!!!!- krzyczałem aby uratować sytuację.

-Ale jeśli one nie przeżyją to ona będzie bezkarna- krzyknęła

-Jakoś to załatwimy. Proszę odłóż ten pistolet. Kocham Cię i nie mogę Cię stracić.

( perspektywa Harrego )

Coś zaczęło się dziać. Lekarze zaczęli latać , krzyczeć ale i tak nic z tego nie rozumiem. Pat gdzieś zniknęła, Liam tak samo. Klaudia z Robertem świrują. Totalny chaos. Louis ciągle myśli o Car. To mój przyjaciel i życzę mu z całego mojego serca aby wszystko mu się ułożyło. Już ja się o to postaram. Natomiast u mnie sytuacja jest zupełnie DO DUPY !!! Dlaczego nie mogłem być singlem gdy spotkałem Klaudię co ?!? Dlaczego ?? Nie właściwie źle to ująłem. Dlaczego nie byłem wolny totalnie wolny. Sprawy wyglądały by zupełnie inaczej. Chciałbym zacząć wszystko od nowa. Ale czy ona tego chce ? Nie będę jej teraz głowy zawracał. Oni przeżywają teraz tragedię. Nagle przysiadł się do mnie Zayn , który wrócił z Matim i Alą z bufetu. Widać ,że mulat bardzo polubił małego a co dopiero jego mamę. Zaraz chwileczkę a gdyby tak ....... nie nie ważne. Harry ty sobie nie potrafisz związku zorganizować tak jak należy a innych będziesz swatał zajmij się sobą.

-Nad czym tak myślisz ? Chodzi o Duśkę ,zgadłem?-moje przemyślanina przerwał Zayn.

-Tak, ale tez nie tylko. Stary zjebałem sprawę -powiedziałem

-No w tedy z tą stodołą na pewno. Dupek z Ciebie-powiedział i popatrzył mi w oczy.

-Ale dupek, który potrafi się ogarnąć, naprawić swoje błędy i przyznać ,że zjebał. Dupek , który ma zielone tęczówki, dołeczki i loki oraz złote serce w brew pozorom-zaśmiał się-Musisz zacząć to od nowa

-Wiem ale nie wiem czy ona chce - powiedziałem zwieszając głowę

-Na pewno chce - zapewnił mnie Malik

-Zayn mogę Cię  o coś zapytać ?

-Wal śmiało Hazz- odparł

-Podoba Ci się Ala ?- zapytałem patrząc na niego zaciekawiony. On popatrzył na mnie , jego kąciki ust powędrowały ku górze a po chwili powiedział.

-Jest wspaniała, wyrozumiała , inteligentna, ambitna, rodzinna, kochana, piękna, ma poczucie  humoru i stonowany charakter ale potrafi zaszaleć czy pokrzyczeć, jest wrażliwa i delikatna ale za razem stanowcza i zdecydowana, wie czego chce od życia , troszczy się o innych wokół siebie ale nie koniecznie myśli wtedy o sobie. No i do tego Mati, cudowne dziecko. A czemu pytasz ?
Podczas gdy on to wszystko mówił zdałem sobie sprawę , że o Carolain nigdy tak nie mówił, przynajmniej nie tyle i z takim wigorem.

-A tak pytam bo oni chyba bardzo Cię polubili- mówiąc to wskazałem na Matiego biegnącego w naszą stronę. Podbiegł do Zayna , klepnął w kolano i krzyknął "BEREK" na co mulat poderwał się z krzesła i rzucił w dziką pogoń za maluchem.

-Pogadamy później - krzyknął i zniknął za zakrętem. Nagle z tego samego zakrętu wyłonili się Pat i Liam. Pat była zalana łzami a Li ją pocieszał. Podbiegłem do nich.

-Co się stało ?-zapytałem. Liam z początku nie  wiedział co powiedzieć ale w końcu wyjąkał.

-Pat po prostu jest trochę przytłoczona i nie radzi sobie do końca z tą sytuacją ale będzie dobrze.

Musiałem mu uwierzyć ale wiedziałem , że coś nie gra. Następne dwie godziny , były dla nie masakrą. Nikt się nie odzywał, wszyscy siedzieli jak na skazaniu. Nagle przyszedł doktor Richards.

-Mam dla was dobre wieści ich stan się ustabilizował. Jest dobrze-powiedział. Gdy skończył mówić na korytarzu dało się słyszeć oddechy ulgi i kamienie spadające z serc nas wszystkich. Teraz nareszcie mogliśmy zejść do bufetu zjeść i się napić  być spokojnym ,że pod naszą nieobecność nic strasznego się nie wydarzy. Szedłem jako ostatni, przede mną szli Pat i Li. Gdy wszyscy siedzieli i jedli ja wyszedłem żeby zadzwonić do mamy. Chciałem z nią porozmawiać , usłyszeć od niej jakieś ciepłe słowa czy radę . Gdy wybierałem numer zauważyłem Pat przytulającą jakiegoś dobrze zbudowanego faceta. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Facet przytulał ją całował w policzek itd. Co jest grane ? Pat przecież nie zdradziłaby Liama. A może pomyliliśmy się co do niej. Wtedy przyszedł do mnie Li.

-Nie widziałeś gdzieś Wal ? Uciekła mi a nie chce jej zostawiać samej - zapytał. Już miałem go ostrzec aby się odwracał gdy on właśnie to zrobił. Stanął jak sparaliżowany gapiąc się w stronę Pat i tego gościa.

-Kto to jest ?- zapytał gniewnie..

-Nie wiem Li może jakiś kolega -odpowiedziałem. Jego twarz spochmurniała. Zniknął w bufecie po chwili wracając z Klaudią  ,ciągnąc ją za ramię .

-Liam puść mnie oszalałeś ?!- krzyczała
Ej lekko przesadza.

-Stary puść ją o co ci chodzi ?-krzyknąłem, ewidentnie uścisk Li ją bolał.

-Spójrz- wysyczał i obrócił Duśkę w stronę Pat i tego faceta -Widzisz wy wszystkie jesteście takie same. Oszustki i tyle. Tylko, że głupi Niall dał się złapać na dziecko. Nie poznałem go w tamtej chwili. Nasz prawdziwy Li nie powiedział tych słów. Klaudia spojrzała na niego krzywo.

-Liam co się z Tobą stało ? To nie tak jak myślisz-powiedziała. Chciała jeszcze coś powiedzieć ale jej przerwał

-Ona mnie zdradza.....

___________________________________________________
A oto jak wygląda nasz doktor Richards:


czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 14


(Narrator 3.os.)

Poziom ekscytacji na Estadionie El Campin w Bogocie rośnie z każdą chwilą. Dosłownie przed chwilą ze sceny zbiegły dziewczyny z 5SOS. Teraz wszyscy czekają na główny występ. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Oczywiście bez tradycyjnego opóźnienia nie mogło się odbyć. Wszyscy zgromadzeni na stadionie wyklaskują jeden rytm. Wrzawa wzrasta gdy na scenie pojawia się ekipa 1D. W składzie perkusista Josh, który już stał się przyjacielem Caro, Dan gitara prowadząca, Sandy bas i Jon klawisz. Do nich dołączyły dziewczyny. Car podbiegła do Josha, Pat do Dan'a, Em do Jon'a,a Duśka do Sandy'ego. Gdy oni stali już na swoich miejscach na ogromnych ekranach za nimi pojawił się filmik otwierający trasę WWAT. Wszyscy nadal klaskali rytmicznie a dziewczyny się dołączyły. Ich stres miną zaraz po przetańczeniu dwóch piosenek z Sosami. Teraz są naładowane pozytywną energia. Gdy filmik dobiegł końca rozbrzmiały pierwsze takty Midnight Memories  wraz z nimi na scenę wbiegli chłopacy. Wydawałoby się,że poziom ekscytacji na stadionie sięga już zenitu ale nie to dopiero początek. Dziewczyny tańczyły do pierwszej piosenki i do wielu innych ale co ja się będę koncert się dopiero znaczą a zapowiada się nie zapomniana noc. Liam staną na środku sceny i wrzasnął

-WITAMY NA TRASIE WHERE WE ARE TOUR!- na co fanki odpowiedziały mu piskiem. Niall biegał po scenie z gitara. Bawili się jak dzieci. Nastepną piosenka jaką wykonali była Little Blac Dress. Podczas, której jest rif na gitarze wykonany głównie przez Horana. Podczas tego rifu Em stanęła na Niallem do siebie plecami. I robili różne głupie miny. Następnie mamy Kiss you. Tu to się działo Harry krzyczał,że chce pocałować fanke na co Duśka mu odparła,że jest pierwsza w kolejce i dostała buziaka w polika po czym Pan Styles szepnął jej coś na ucho. Ale i tak wszyscy wiedzieli o co chodzi. Zayn chciał buziaka od Cari ale ona pokiwała przecząco głową. Wiec Pan Malik ze spószczoną głowa sie odwrócił wtedy Caro wskoczyła mu na plecy i dała soczystego buziaka w polika. Natomiast Pali i Emill wymienili się sliną jak to mają w zwyczaju pary na co reszta oprócz fanek,które zrobiły Aww zrobiła blee nie przy ludziach. Kolejnym utworem było Why Dom't We Go There. Potem Rock me podczas którego Car dobrala się do konsoli DJ i zrobila remix piosenki a Malik jej pomógł i padło hasło Dj Malik and Dj Collins dają czadu. Podczas Live While we're young dziewczyny zniknęły a zreszta nie tylko one bo reszta ekipy tez podkład został puszczony. Nagle na scene wpadli Duśka,Pat,Em,Car,Josh,Dan,Sandy,Jon,Luke,Claum,Asthon,Michel uzbrojeni w pistolety na wodę różne gumowe akcesoria do basenu i zaczęła się zabawa. Wszyscy sie ganiali oblewali woda nawet fanki, z pod sceny były mokre a gdy jedna oblała Zayna ten się na nią popatrzył i zszedł ze sceny a po chwili na nia wrócił z wiadrem wody,które wylądowało na biednej dziewczynie. Klaudia błagała o litość chłopaków bjedaczka nie była mokra a oblac ją chcieli wszyscy oprócz dziewczyn,które znalazły się pomiędzy scena a fankami z szlaufami?!?! Nie wiem jak skąd ale to one. Car, Pati i Em stały gotowe do oblania chłopaków natomiast za chłopakami stanęli Paul,Adam,Carolain(ona ubiera chlopaków), Lou(stylistka) i Preston(ochroniarz). Byli uzbrojeni w dość DUŻE pistolety na wodę. Gdy fanki próbowały ostrzedz chłopaków nie mądry Harrold im przerwał.

-Cisza! Jak cie nie oblejemy to co będziemy z tego mieli?-spytał za wszystkich. A Lou rzucił Duśce mikrofon. I nasza kochana panna Nowak ogarnęła co się święci.

-A wiec moi kochani Panowie-Mówiąc to zaczęła iść w ich stronę-Zrobię...-stanęła przed nimi-OGNIA MAJA BYĆ CALI MOKRZY-wrzasnęła i się zaczęło. Sprytna Duska zeskoczyła ze sceny do dziewczyn. Po kilku minutowym oblewaniu chłopaków byli calutcy mokrzy i wyglądali uroczo.

-Wyglądacie jak mokre kury-zaśmiała sie Em wchodząc z dziewczynami.

-Emi przyznać trzeba,ze wyglądają seksownie-dodała Pat.

-A czy ja tam wiem-car stanęła i przekrzywiła głowę na bok patrząc sie na chłopaków.

-No dupy nie urywa-dodała Duśka.

-Ja nie wiem co oni w nich widza. Przecież to zwykli nastolatkowie, troszku erotomani, ale nadal zwykli nastolatkowie.-nadal mówiła Car. A chłopacy nie wiedzieli do czego one dążną.

-Troszkę?!?!-oburzyła sie Pat.

-Im jest potrzebny seksuolog a nie.-sprostowała Emili. Na co Klaudi zaświeciły się oczka.

-Na szczęście chłopcy mają swoje dziewczyny,które BARDZO kochają i zrobią dla nich wszystko tak jak one dla nich.-oznajmiła Klaudia. A chłopakom zrobiło sie troszkę źle?! Dziwne no ale cóż.

-Ta chyba w doszukiwaniu sie limitu na ich karcie bez limitu-dopowiedziała Emi po polsku. A, ze na widowni było kilka polek lub kilka set to sie zaczęli śmiać.

-Dobra my tu nie na plotki jesteśmy tylko koncert więc. Do roboty. Bogota jesteście gotowi na kolejna dawkę muzyki?!-ostatnie zdanie Pat wykrzyczała i koncert toczył sie już swoim planem. Czyli Hazza jadł banany. Zayn odpisywał na sms'y i Panie i Panowie nie Car tylko temu tlenionemu czemuś. Li i Niall przez większość czasu śpiewali dla swoich dziewczyn i je przytulali. A Duśka z Car leżały na scenie wychodzącej w fanki i się relaksowały. Później dziewczyny zeszły bo były zmęczone a chłopcy bisowali razem z 5SOS. A dziewczyny były w garderobie aktualnie robiły striotiz dla ubogich.

(Perspektywa Klaudi)

Byłam wyczerpana koncert trwał prawie trzy godziny a my od rana ćwiczyłyśmy od rana. Masakra padam jutro mamy przerwę i lecimy do Limy. Leżałam na podłodze w krótkich spodenkach i staniku sportowym, Caro leżała rozwalona na wielkim, skórzanym fotelu a Em i Pat dopadły się do sofy.Wszystkie ledwo oddychałyśmy.

-Czuje jak uchodzi ze mnie życie-powiedziała Em

-Nie tylko z Ciebie zaraz umrę- zawtórowała Car
Nagle rozległ się huk otwieranych drzwi i do środka wpadło 13 spoconych facetów. Mówię wam ohyda !

-Robimy kanapkę-krzyknął Claum

-Kurwa ani się warz!!!-wrzasnęłam podrywając się z podłogi na równe nogi

-Dobra przecież żartowałem- zaśmiał się głupkowato i udał w stronę łazienki

-No raz Panowie wszyscy maszerują grzecznie pod prysznic ba wszyscy się tu zaraz podusimy ze smrodu- zarządziła Lou (stylistka) łapiąc się za nos w geście odrazy

-Jest aż tak źle ??-zapytał Niall

-Oj tam swojskie zapaszki jeszcze nikomu nie zaszkodziły-powiedział Li siadając a krześle

-Źle ?? Kochanie jest megazajebiściewyjebaniewkosmos źle -podsumowała Horana Em

-Liamie Jamesie Payne w tej chwili masz iść się wykąpać albo inaczej sobie pogadamy-powiedziała Pat podniesionym głosem. W garderobie zapadła grobowa cisza. Li spuścił wzrok akcie zażenowania i poszedł się myć.

-Macie 15 minut i ruszmy dalej więc jazda moi drodzy-krzyknął Paul
Nie trzeba nam było dwa razy powtarzać, biegiem popędziłyśmy wziąć prysznic.Gdy już wszyscy byli gotowi z części garderób wybiegliśmy na zaplecze El Campin i wpadliśmy jak burza do TourBusów. No to ruszamy do Limy znowu dać czadu.W podróży dopiero mogłam zdać sobie sprawę jakie to były emocje i jak było zajebiście.
Po koncercie wszyscy pojechaliśmy do hotelu a tam co czekała na nas niespodzianka. W holu stały te dwa tynki i...O KURWA CO ONA TU ROBI?!

-O JA PIERDOLE CHYBA MAM ZWIDY ALBO NAĆPAŁAM SIĘ NA TYM KONCERCIE DUŚKA WYJEB MI WRYJ JAK SIĘ MYLĘ I TO SA TE TRZY SZMATY!!!-wrzasnęła Cari na wejściu po polsku.

-Co ona tu robi?-spytała Patt przez zaciśnięte zęby. No w sumie to chyba nikt nie wie nawet chłopaki są zdziwieni.
Tynki się odwrócił i z okrzykiem 'Skarbek''myszko'Liaś' ruszyły na nich i było mizanie fuuu aż mi nie dobrze.

-Komu jeszcze sie patrzeć na ten świat che to lepiej niech sie zmyje bo za skutki uboczne oglądania tego czegos nie odpowiada.-powiedziałam i ruszyłam do windy a wszyscy za mną oprócz Patti, która nadal stała u boku Li.

-Paul powiesz nam co one tu robią?-spytałam Emii. Ta to ciekawska jest. Paul kilka razy otwierał buzie aby coś powiedzieć ale zaraz ją zamykał.

-Mają prawo.-odparł i wypruł z windy jak przeciąg. Nie miałam zamiaru tego komentować więc od razu poszłam do swojego pokoju. Musiałam wziąć prysznic po koncercie i sie przebrać. Po jakiś 30 minutach byłam już czysta. Położyłam się na łóżku kiedy dostałam wiadomość.

Od: Cari
Idziemy nad basen?

Od Cari:
Chce się pochwalić figurą albo powyrywać facetów.

Do Cari
No pewnie, gdzie się widzimy?

Wstałam i podeszłam do walizki po strój.

Od Cari.
Ja już jestem nad basenem więc rusz te swoje zacne cztery do mnie. ^^

Zaśmiałam sie ta to potrafi poprawić humor człowiekowi. Wskoczyłam szybko w czarne bikini wzięłam ręcznik,mleczko do opalania,telefon i ruszyłam nad basen do mojej kochanej brunetki. Miałam na sobie bikini i koszulkę Hazzy,która tak bosko pachnie jego perfumami. Gdy wyszłam nad basen pierwsze co mi się rzuciło w oczy to nie to,że jest piękna pogoda tylko to iż Caro leżała na leżaku a nad nią stało Union J. Ta to ma powodzenie. Ruszyłam w ich stronę.

 -No piękna zdradź nam swoje imię?-dręczył Cari JJ. Stanęłam na chwile i zaczęłam sie im przyglądać.

-Błagam powinniście wiedzieć kim jestem chyba,że nie czytacie gazet itd.-zaśmiała się.

-A ja wiem kim jesteś.-wrzasnął zadowolony Josh.-Jesteś Carolain Rose Collins masz swoje studio muzyczne razem ze swoim bratem Josh'em ha moje imię. Jesteś jedna z tancerek One Direction i 5 Seconds Of Summer. Po prostu kobieta ideał masz kilka tatuaży,palisz i kochasz szybka jazdę. -wow zabłysnął inteligencja a Car nie wiedziała co powiedzieć.

-Będziesz nasza różyczką-oznajmił jej Jaymi.

-Stop! To jest nasza różyczka więc spadać- wrzasną Claum. Teraz to sie zacznie. -A ta druga piękność to nasza gwiazdka.-i tu wskazał na mnie.

-Dziewczyny mogą decydować za siebie.- wtrącił sie dotychczas milczący George.

-Caro skarbie my już jesteśmy zajęte prawda?-mówiłam podchodząc do Car.

-Tak tak kochanie. Mój facet przy was to Bóg seksu najlepszy z najlepszych a wy..-zaczęła machać palcem przed ich twarzami.

-A wy jesteście nie z naszej ligi po prostu gustujemy w czymś innym. Lolo spadamy. -złapałam ja za rękę i pociągnęłam w stronę hotelu. Zabrała po drodze swoje rzeczy i dobiegła do mnie a chłopacy mieli miny jakby im ktoś zdechłą rybą w mordę przywalił.

Poszłyśmy z Caro do mojego pokoju po drodze mijając Malika,Payne,Styles,Shmit,Edwards,Swift no i nasza kochana Pati,która jako jedyna miała zajebista figurę. Posłałyśmy jej miny pełne współczucia i weszłyśmy do mojego apartamentu po czym jebłyśmy śmiechem.

-Wi...wi..- Lolo próbowało sie wysłowić. Zaczęłam kiwać głowa na tak bo wiedziałam o co jej chodzi.

 -Patt i chłopacy przy nich to czekoladki a Zayn to już w ogóle- mówiłam wdrapując się na łóżku.

-Weź mi nie przypominaj..-biedny Lolek aż sie ze śmiechu popłakał. Moje biedactwo.

-A ich figury..-zaczęłam,ale Car mi przerwała.

-No przepraszam ale wojownicy sumo mają lepsze figury od Shmit i Edwards, bo Swift ma nawet nawet ale nie ma atutów.-Car przeszła sie po pokoju pokazując swoje zajebiście długie nogi, wypinając dumnie piersi do przodu.

-Skarbie nie na darmo się mówi,ze polki to najpiękniejsze kobiety na świecie.-upomniałam ją.

-Przecież wiem. No ale z Patt to one szans nie maja w końcu to Miss dolnego śląska.- no tak Panna Wasilewska to Miss.

-A my to wice Miss-oburzyłam się.

-No tak-car poszła na balkon.-Chcesz zobaczyć dwa wieloryby w basenie?-zachichotałam i wyszłam do niej. Perrie i Sophia chlapały sie w basenie a Car prawie wypadła z balkonu ta to ma ubaw a ja mi współczuje takiej figury. Fuu.

-SHE LOOKS SO PERFECT-wrzeszczał Luke wskazując na Emi i Patt flirtujących z ratownikami.

-Ejj dlaczego ja tych ciasteczek tam nie widziałam?!-spytałam oburzona Car.

-Nie wiem jak ty ale ja idę sie topić-wrzasnęła zadowolona i pobiegła nad basen a ja zaraz za nią.

(Perspektywa Patt)

Ten ratownik jest nawet nawet. Pewnie się zastanawiacie co ja wyprawiam otóż jak mój facet może flirtować z ta warą obciągarą to ja mogę z ratownikiem. Niby to coś teraz bawi się w wieloryba z Peroldem w basenie no ale błagam on nie odrywa od niej wzroku. Nagle usłyszeliśmy plusk wody. Odwróciłyśmy się z Emi w tamtą stronę a tam co? Caro udaje,że się topi no ale Tom musiał lecieć ją ratować.Tylko ubiegł go Zayn. Oj biedaczek jeszcze nie wie, że ma przejebane.

-Kurwa Malik ten seksiak miał mnie uratować a nie ty.-wrzeszczała Caro.Malik nie wiedział co jest grane biedaczek.

-Ohh jak mi nie dobrze!- wszyscy usłyszeliśmy zdramatyzowany głos Duśki. Okey teraz na serio nie wiem co jest grane. Duśka chciała "zemdleć" do wody ale Haroldzik ją złapał.

-KURWA MAĆ CO ZA CHOLERA MI PRZERYWA?!-darła się. Podsumowując wulkan Carolain i Klaudia właśnie wybuchły.

-Carolain Rose Collins nikt nas tu nie rozumie-zaszlochała sztucznie Klaudia.

-Wracamy do pokoju i potniemy sie plasteliną-dramatyzowała dalej Cari.

-A jak już się skończycie ciąć zapraszam na lotnisko bo lecimy do Limy.-poinformowałam je. Wkurwiona Duśka i Roni wróciły do hotelu a my dalej z tymi plastikami na hotelowym basenie. Rąbnęłam się na leżak koło Li a Emi koło Niallerka a w sumie to leżeli na jednym zakochańce.

-Patti..-oł pan Payne sobie o mnie przypomniał.

-Yhym?- ledwo mruknęłam a Liam już leżał na mnie.

-Kocham cię-szepnął i mnie pocałował przeciągle. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam pocałunek.

-Ja ciebie też-powiedziałam między pocałunkami.

- Zostawmy ich samych.-oparł swoje czoło o moje. Uśmiechnęłam się.

- To sie rusz skarbie a nie. - Liam wstał, podał mi rękę, którą chwyciłam i ruszyliśmy do hotelu. Wpadliśmy do windy o dziwo była pusta. Liam przycisnął mnie do jednej z jej ścian.

-Coś Pan chce Panie Payne?-spytałam przygryzając wargę. Li przejechał nosem po mojej szyj na co automatycznie ją odchyliłam.

-Tak ciebie.-zamruczał mi do ucha i przygryzł jego płatek. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Usłyszeliśmy dźwięk oznajmujący otwieranie windy. Jak Liam się odwrócił usłyszeliśmy wrzask Klaudii:

-PADNIJ!-w naszą stronę leciała piłka do bejsbolu. Szybko z Li padliśmy na ziemię.

-Pojebało was?!-wydarł się Payne jak sie pozbieraliśmy i wyszliśmy z windy.

-Dan mówiłam ci nie tak mocno- Car próbowała zrzucić winę na Dana a biedaczek nie był niczemu winny.

-Panno Collins doigrałaś się...-zaczął Jon. O ciekawie się zaczyna.

-Spotka cie za to kara..-dodał Sandy. Okey będzie ciekawie.

-Brać ją!-wydarł się Li. Car zaczęła biec do swojego i Josha pokoju ale Joshua ją przechwycił.

-Kurwa postaw mnie!-wydzierała się. Waląc Josha po tyłku. Wspomniałam, że jest przerzucona przez jego ramię?

-Uspokój się.-klepnął ją w tyłek.

-To co z nią zrobicie?-zagadnęła Duśka.

-Nawet ty przeciwko mnie?!-ol Duśka grabi sobie.

-Myślę, że Caro musi ochłonąć..-zaczął Paul.

-A więc myszko idziemy pod prysznic.-poinformował ja Josh.

-Oo, prysznic z toba okey-Car cos knuje to słychać. Josh wszedł z nią do pokoju a my wszyscy za nimi czyli. Ja, Klaudia, Liam, Lou (stylistka), Dan, Jon, Sandy, Paul i Preston. Josh zabrał ją do łazienki oj będzie źle......

(Perspektywa Emii)

Nie rozumiem po co one przyjechały. Po co one nam tu? Masakra. Poczułam silne ramiona obejmujące mnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Skarbie jest środek nocy a ty nie śpisz jutro mamy koncert.-ups obudziłam Niallera. Może i powinnam się wyspać kiedy nie mogę bo czuje, że coś się stanie.

-Zaraz-wtuliłam sie bardziej w niego. Oparł głowę na moim ramieniu.

-Co jest myszko?-dlaczego on zawsze wie kiedy jest coś źle.

S: Bo to twój chłopak i cię kocha debilko.

No tak nie ma to jak własne sumienie cię zbeszta. Odwróciłam sie do Niallera i po prostu wpiłam się w jego usta. Potrzebuje tych pocałunków tylko one mnie uspokajają. Horan przyciągnął mnie bliżej siebie delikatnie całując. Ugh kocham jak to robi bo wtedy jak to mówi Duśka stado motyli lata mi w brzuchu.

-Co ty na relaksującą kąpiel?-uśmiechnęłam się. Złapałam go za rękę i pociągłam do łazienki. Niall włączył wodę a ja wlałam do niej olejki. Po całej łazience rozniósł się zapach vanilii. Po chwili ta ogromna wanna była pełna. Rozebraliśmy się z Niallem i weszliśmy do wanny. Usiadłam pomiędzy jego nogami i oparłam się o jego tors.

-Jak miło.- szepną mi do ucha.

-Kocham cię Nialler- odwróciłam głowę do niego.

-Ja ciebie równie mocno księżniczko-odszeptał i musnął moje usta. Odwróciłam się do niego pogłębiając pocałunek. Ja przy nim staje sie stanowczo za bardzo śmiała. To coś nie tak przy czym dziewczyny się śmieją, że to bardzo dobrze. Ta nawet bardzo od Caro i Duśki dostałam ciekawa książkę wedle nich do przeczytania. Może kojarzycie "Kamasutra" a od Patt i Alci dostałam poradnik o antykoncepcji. Niall nie miał lepszych prezentów. Bo od Louiego i Hazzy dostał kuferek z jakimiś seksualnymi akcesoriami, a od Li i Zayn'a dostał zapas prezerwatyw na rok różnego rodzaju. Mamy pojebanych znajomy no ale cóż. Później była kłótnia między Ulizanym pizdusiem, marchewką a Duśką i Lolkiem bo one Niallerowi taki sam kupiły. Żyje po prostu z debilami. Wtuliłam się mocno w Nialla a on gładził delikatnie moje plecy. Jego dotyk uspokaja....

-Księżniczko wstawaj idziemy na śniadanie-Niall drażnił mój nos piórkiem. Co ja robię w łóżku?

-Niall.....-to jest naprawdę dziwne.

-Zasnęłaś w wannie więc cie tu przyniosłem i wykorzystałem- zaśmiał się.

-Ach tak.. wykorzystałeś mnie?-przytaknął mi. Uśmiechnęłam sie i cmoknęłam go w usta.-Wstajemy bo ci wszystko zjedzą- zaśmiałam się, wstałam i poszłam się ubrać. Po jakiś 20 minutach byłam gotowa. Wyszliśmy z Niallem z pokoju trzymając sie za rękę i skierowaliśmy się do restauracji hotelowej. Byli tam wszyscy. Podeszliśmy do stolika.

-Hej- powiedzieliśmy razem z uśmiechem na ustach. Odpowiedzieli nam wszyscy chórem oprócz Caro, która od wczoraj milczy jak grób. Po zimnej kąpieli i wiadrze farby na głowie siedzi cicho. I nikt do niej nie dotrze każdy próbuje ja skłonić do mówienia ale ona nic. Nawet czekoladka próbowała. Jak on nie pomógł to jest źle. Wszyscy jedli to co sobie zamówili. Razem z Niallem zamówiliśmy coś sobie. Wszyscy prowadzili luźną rozmowę, od czasu do czasu pytając o coś Lola ale ona nic nie odpowiadała a jej twarz wyrażała zero emocji. Wstała od stołu i ruszyła do wyjścia z restauracji.

-No Carolcia nie chcieliśmy przepraszamy- Josh juz po raz etny przeprasza ja na co ona mu odparła z uśmiechem środkowym palcem. Josh tak przegiął, że spał z Paulem. Bo Carolain wypierdoliła go z pokoju.

-Okey musimy z nią pogadać-zaczęłam bo tak być nie może.

-Myślisz, że nie próbowaliśmy?-zapytała sarkastycznie Klaudia. Nagle ktoś dostał sms. Wszyscy złapali za telefony i sprawdzili czy to nie do nich. Ups to do mnie.

Od: Caro.
Nie wysilaj sie Em. Mają za swoje. ^^

-Kto napisał?-Jezu co za ciekawscy ludzie.

-Operator-odparłam im a oni wrócili do jedzenia i swoich rozmów.

Do: Caro.
Oni żałują kochanie odpuść im.

Od:Caro.
Nie ma tak łatwo.

No trudno. Po śniadaniu pojechaliśmy do Limy na stadion i próby. Car nadal milczała. Masakra co się z nią dzieje. Po próbie zeszłyśmy do garderoby a tam czekały na nas babeczki. Yey!

-BABECZKI!!!!!!!!- wydarła się Caro.

-CARI!!!!!-wrzasnęłyśmy razem.

-No dobra do was się będę odzywać ale do tych tanich fiutów nie-zabrała sie za jedzenie babeczek a ja z nią.

-Nie chcecie?-spytałam mojej siostrzyczki i Patti.

-Nie dziękujemy myszko. Wiesz dbamy o linie a wy musicie nabrać troszkę kilogramów- zaśmiały się. No trudno nie wiedzą co tracą. Skończyłam jeść po jakość czterech babeczkach..

S: Czterech? Kogo ty próbujesz oszukać? Zostało cztery babeczki a wy z Caro zjedliście ich z osiem na głowę.

No tak kogo ja oszukuje. Za 15 minut mamy wchodzić na scenę przebrałyśmy się w standardowe stroje czyli krótkie spodenki i bokserki.

( Perspektywa Caro)

Szalejemy na koncercie już od dobrych dwóch godzin. Wprawdzie troszkę mi nie dobrze i mogłam nie jeść tych babeczek. Każdy biega, skacze po prostu szalejemy. Teraz wychodzimy na scenę z 1D. To dobiero będzie. Kolejne dwie godziny tańczenia z wygłupami.

Koncert dobiega końca a z Emii coś sie zaczyna. Po chwili zemdlała ale na szczęście wpadła prosto w ramiona Niallera. Widownia wstrzymała oddech. Niall zniósł Emm ze sceny a tam zaraz lekarze sie nią zajęli. Stałam na platformie i miałam widoki na wszystko no nawet fajnie. Tak troszkę świat mi wiruje ale fajnie....

(Perspektywa Louisa)

Niall był za sceną z Emilli a my próbowaliśmy dalej kontynuować koncert. Stanąłem pod platforma na której stała Caro i po chwili wylądowała w moich ramionach nieprzytomna. No to mamy kolejną do kolekcji. Zaniosłem ją za scenę.

-Wiadomo co z Em?- Carolain była właśnie badana.

-Nie wiem musimy czekać.-odparł zdenerwowany Nialler.

-Zabieramy je do szpitala.-oznajmił lekarz do mikrofalówki.-Poinformujcie zespół reanimacyjny i OIOM, że mamy dwie pacjentki w stanie krytycznym.-kontynuował.

-Co w stanie krytycznym?! O co tu chodzi?-Niall był w szoku i nie tylko on tak samo jak ekipa i Paul też. A ja w nie mniejszym. Dziewczyny zostały zabrane do szpitala Niall jest załamany Paul informuje o ich stanie rodziny, Klaudi płacze w ramie Harrego, Patt w Liama. Niall nie może usiedzieć na miejscu. Pomimo tego, że siedzimy już wszyscy pod OIOM'em. A te trzy tynki nic ich miny nie wyrażają nic. Tylko oczy taką jakby satysfakcję. Koło nas właśnie przebiegali kolejni lekarze i pielęgniarki. Złapałem jedną za rękę.

-Wiem, że się martwicie ale musisz mnie puścić my tam walczymy o ich życie.-rzekła i wyrwała się z mojego uścisku.

-CO TAM SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?-wrzasnąłem.

-Louis też chcemy to wiedzieć-przytuliły mnie zapłakane dziewczyny. Gdy ja się o nie boje.

S: Louis czas pomyśleć kogo ty chcesz co? Ale czy Carolain?

No właśnie kogo ja chce? Ala jest fajna ale ja do niej nic nie czuje. Wiem, że mogę ją tym ranić. Matti jest słodkim chłopakiem synkiem mamy ale co mi z tego jak moje serce nie bije szybciej przy niej tylko przy tej uroczej brunetce o pięknych piwnych oczach. Jestem idiotą bo spotykałem się z Madi myślałem, że to miłość ale się myliłem to było zauroczenie. Nic po za tym. Wiem zasługuje na miano skurwiela, ale rozmowa z mama mi coś uświadomiła. Lepiej, że sobie to uświadomiłem i wiem kogo kocham niż oszukuje sam siebie, że kocham kogoś innego. Ala jest miła, mądra ale to nie to mogę się jedynie z nią przyjaźnić. Tylko osobę, którą kocham nigdy ze mną nie będzie. Ona kocha Zayna.

Nawet nie spostrzegłem, że dziewczyny przysypiają na ramionach chłopaków a ja nadal stoję jak ten kołek i nie wiem co robić dalej. Idę zapalić. Wyszedłem ze szpitala. I poszedłem usiąść na murek niedaleko szpitala. Odpaliłem papierosa i się zaciągnąłem. Mój umysł zaczął się oczyszczać po woli a mięśnie sie rozluźniły.

-Która?-usłyszałem głos Hazzy za sobą.-otworzyłem oczy.

-O co ci chodzi bro?-nie wiedziałem... chciałem nie wiedzieć o co mu chodzi.

-No która z tych pan zawładnęła twoim sercem i umysłem LouLouś?-usiadł koło mnie.- I nie mów, mi że żadna bo mnie nie oszukasz za dobrze cię znam. Wiem też, że to z Madi to zauroczenie..-on naprawdę wie o mnie wszystko.

S: Idioto mówiłeś mu, że kochasz inna.

Strzeliłem sobie mentalnie w policzek. No tak pamiętam. I dziękuję mu za to, że mam takiego przyjaciela. Nie naciska bo wie iż na pewno kiedyś mu powiem. Wszystko.

-Dlaczego życie jest tak popierdolone?- Harry wie nie odzywał czyli czeka aż się wygadam.- Kocham ją ale nie mogę z nią być. Ona kocha Zayna a nie mnie ja jestem dla niej nikim. Jak nie daje znaku życie to umieram ze strachu o nią. Gdy teraz sie do nas nie odzywała nie wiedziałem co zrobić żeby usłyszeć jej głos nic. Jestem bezsilny. A teraz co nie wiem co się z nią dzieje mój świat się wali. I nigdy nie będzie pełny. A co do Ali jest fajna i ja lubię nic więcej nic. Co ze mną jest nie tak Harry co?-byłem zdenerwowany i jednocześnie zdeterminowany.

-Nic Louis jesteś wspaniałym gościem i zasługujesz na szczęście z Cari- powiedziała Ala? Wstałem jak oparzony i zobaczyłem Ale i Roberta.

-Masz szczęście, że ta dama tu koło mnie też nic do ciebie nie czuje a ja wiem więcej o Caro niż wam sie wydaje. A na wasze nie zadane pytanie jesteśmy wszyscy znaczy ja Al, Aneta, Olivia, Matti. Dzieci z Aneta są w szpitalu.-dokończył Robert a ja miałem ochotę sie zabić za to, że oni to słyszeli.

-Nie wiem do czego zmierzacie..-zaczął Harry.

-Carolain to moja chrześnica wiem o niej wszystko. Nawet to kiedy....-zaczął Robert i się zaciął.

-Nie chcemy wiedzieć.-zaśmiała się Ala.- Postaram się wypytać Zayna o nią.

-Tak wiec Louis jak masz po swojej stronie Roberta Adama Admasa to jest dobrze- oznajmił Harry.

-Dziękuje za wszystko.-odparłem. Byłem im wdzięczny za wszystko naprawdę. Wiedziałem, że jeżeli mam po swojej stronie Roberta to jest dobrze.

-Gdzie Josh i Gemm?-spytał Harry. No właśnie zniknęli gdzieś.

-W hotelu Gemma się źle czuła.-odparła mi Ala i uśmiechnęła się uroczo. Jest naprawdę wspaniała osobą, piękna kobietą ale nie dla mnie. Nie ma na to najmniejszych szans.

-Dobra my tu gadu gadu a mi ta idiotka tam zchodzi z tego świata najpierw muszę jej powiedzieć co mi na sercu leży czy tam na wątrobie.- mówił Robert idąc w stronę szpital. Ruszyłem za nim a Harry i Alcia też.

-Gdzie leży ta idiotka?!-wrzasnął na wejściu a pielęgniarki próbowały go uciszyć. Adams ruszył w stronę OIOM'u.-Wszyscy do hotelu odpocząć widzimy sie jutro!-warknął każdy stanął na baczność. Duśka już chciała coś powiedzieć ale Robert jej przerwał- Macie trzy sekundy na opuszczenie szpitala w przeciwnym razie pożałujecie i to cholernie.-Oł Robert jest wściekły. Wszyscy się zerwali do biegu oprócz mnie. Odwrócił się do mnie.- 1....

-Robert..-liczyłem na to, że będę mógł zostać.

-2... jak powiem 3 to już więcej nie zobaczysz Caro-zanim dokończył mnie już nie było. Kij wie do czego on jest zdolny.

(Perspektywa Roberta)

-Gdzie tu kurwa jest jakiś lekarz?!-okey może zachowuje się za ostro ale z nimi tak trzeba.

-Proszę o spokój-o jakiś fagas się mną zainteresował. I wygląda na lekarza.-Jest Pan z rodziny Panny Collins lub Panny Nowak?

-Nie jestem księżniczka z bajki.-odparłem mu po polsku. Co za konował.-Tak jestem bardzo BLISKA rodzina.- co za debil już go nie lubię.

-A więc obie Panny są w bardzo poważnym stanie ich organizmy się wyniszczają. Jedyne co może my zrobić to leczyć je objawowo. Zostały wprowadzone w stan śpiączki farmakologicznej. Panna Collins była reanimowana przez ponad 30 minut na szczęście udało nam się ją odratować. A co do Panny Nowak to czy ma ona partnera?- z każdym jego zdaniem się łamałem niech mi jeszcze powie, że Em była w ciąży i poroniła to uduszę kogoś i padnie na te tynkary bo mi na nerwy działają. Kiwnąłem do niego twierdząco głowa.- Jest w ciąży na szczęście nie poroniła ale jak się nie dowiemy co im jest to będzie źle. Proszę powiadomić ich rodziców aby przyjechali i się....pożegnali.-powiedział i sobie poszedł.

Popierdoliło go te dwie nigdzie mi się z tego świata nie wybierają nie ma takiej opcji o co to nie. Wpadłem na OIOM za pozwoleniem jednego z lekarzy. Dziewczyny były podłączone pod respiratory ich twarze blade niewinne nawet Cari, która nie jest aniołkiem tylko moim małym diabełkiem. Usiadłem pomiędzy ich łóżkami i złapałem Caro i Emilli za ręce.

-Drogie Panny czy wam się to podoba czy nie macie mi tu wrócić do świata żywych. Ty Em bo masz dla kogo masz Nialla, Klaudie, wspaniałych przyjaciół, mnie i resztę bandy czyli naszą rodzinkę w chuj wielką. Do tego masz jeszcze dzidziusia więc walcz.-zcisnąłem jej dłoń.- A ty Carolain Rose Collins masz tu do mnie wrócić! Słyszysz bez ciebie nie ma nas nie ma naszej paczki jak syracimy was obie to nasza wielka rodzina i przyjaźń dziewczyn się rozwali. Kogo ja będę wyzywał? Z kim będę jeździł po chłopakach jak nie z tobą i Duśką. Wracajcie potrzebujemy was..-Robercie Adamie Adamsie nie płacz jesteś twardy nie płacz...

-Jeśli nie nakłonię niebios to poruszę piekło, ale wy do nas wrócicie....



Życzenia!

Wesołych Świąt i udanego sylwestra oraz aby spełniły się wszystkie wasze marzenia abyście spotkały swoich idoli i spełniły się wasze marzenia.♥♥♥


Wszystkiego Najlepszego Louis! ♥♥




Ps: Rozdział dodam dziś wieczorem jak wrócę do domu. :-)